poniedziałek, 24 czerwca 2013

8. “ Bynajmniej nie chodzi mi o haftowanie serwetek”



Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojej oficjalnej fanki (jak to pięknie brzmi *-*) Lou ise <3 Twoje komentarze zawsze poprawiają mi humor :) i masz tego swojego Vouisa :D

PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM
wiem, że bardzo długo czekaliście na rozdział, ale ostatnio nie miałam czasu by go dokończyć. uroczystości szkolne, wycieczka, a potem ten tydzień poprawiania ocen (poza tym wszyscy rzucili się na nas ze sprawdzianami -,-). no nie było czasu. ale wreszcie udało mi się skończyć rozdział i oto jest :) mam nadzieję, że Was nim nie rozczaruję... no i oczywiście jakiż to rozdział bez jakiejś super ekstra akcji... jestem ciekawa co powiecie na braki mózgowe Nialla :D
i mam pytanko: 
CHCECIE ASKA DLA BOHATERÓW?
GŁOSUJCIE W ANKIECIE :)
no cóż, więcej nie będę zanudzać. miłego czytania c:

ps. jak się Wam podoba nowy szablon od Yokity? bo mi bardzo *-*
***

- A teraz zapraszamy parę młodą na parkiet – odezwała się Taylor (oczywiście do mikrofonu).
   Mary i Andrew posłusznie podnieśli się z białych krzeseł i udali się przed scenę. Po chwili rozbrzmiały pierwsze dźwięki banjo TayTay i dziewczyna zaczęła śpiewać Mary's Song (Oh My My My). Swoją drogą, porządnie spisała się, wybierając piosenkę. Tytuł jak ulał pasował do panny młodej, a tekst do całej okazji. No bo rzeczywiście, Mary i Andy poznali się już w dzieciństwie, za sprawą ich rodziców. Często widywałam ich w szkole, chociaż chodzili trzy klasy wyżej ode mnie. Co oczywiście nie przeszkadzało nam we wspólnych krowich przejażdżkach i tym podobnych (przeważnie dołączały do nas też Becky i TayTay). Andrew nie miał lekko, bo był jedynym facetem w naszym gronie, dlatego musiał znosić nasze humory. Ale i tak było fajnie.
   Podczas, gdy para młoda spokojnie bujała się w rytm muzyki na parkiecie, ja obmyślałam, co Swift ewentualnie mogłaby zaśpiewać na drugi taniec (w który wchodziły już dwie pary: drużbowie i nowożeńcy). Byłam prawie pewna, że zrobi mi na złość i wybierze coś wolnego. I podczas tego całego cyrku będzie do mnie zezować jak opętana i rzucać jakieś idiotycznie romantyczne spojrzenia w naszą stronę.
   Oczywiście się nie myliłam, bo po skończonej pierwszej piosence usłyszałam Last Kiss, a ta raczej do najszybszych nie należy. W dodatku jest strasznie długa. Będę się musiała z nim męczyć całe sześć minut i siedem sekund! Miałam ochotę wstać tam do niej i powyrywać z głowy wszystkie te jej polokowane* kudły, jako cel obierając pozostawienie jej z totalnie łysą pałą.
   Z równie wielką niechęcią co Louis, wstałam od stołu i powłóczyłam się na parkiet z miną iście cierpiętniczą. Mój towarzysz położył mi dłonie na biodrach, a ja, chcąc nie chcąc, oplotłam jego szyję swoimi ramionami. Zaczęliśmy się lekko poruszać, wsłuchując się w melodyjny głos TayTay. Siedziała na wysokim taborecie, trzymając w dłoniach swoją gitarę i kostką muskała lekko jej struny.
   Z błogim uśmieszkiem na ustach, przeniosłam wzrok z powrotem na Lou, który właśnie przyglądał mi się z zaciekawieniem. Pomimo, że usilnie unikałam patrzenia w niebieskie tęczówki, cały czas czułam jego wzrok na swojej twarzy. Co strasznie mi przeszkadzało, bo nie byłam przyzwyczajona do tego, żeby ktoś ciągle wlepiał we mnie swoje durne gały. A już zwłaszcza on.

“I do recall now, the smell of the rain
Fresh on the pavement
I ran off the plane
That July ninth, the beat of your heart
It jumps through your shirt
I can still feel your arms”

- Co się tak gapisz? – spytałam szeptem, lekko zgryźliwym tonem.
- A co, nie można? – zawadiacki uśmieszek zakwitł na jego twarzy. Prychnęłam cicho.
- Nie – odrzekłam twardo, ruchem głowy próbując odgarnąć niesforny kosmyk z czoła. Niestety, był na tyle uparty, że nie chciał w pełni odsłonić mi widoku.
- Pomogę – uśmiechnął się szeroko i szarmanckim gestem założył mi blond pasmo za lewe ucho.
- Ile już wypiłeś? – zapytałam podejrzliwie, konspiracyjnym szeptem. Ironią i rozbawieniem starałam się zatuszować onieśmielenie jego gestami.
- Jeśli sok pomarańczowy się liczy, to tak około trzystu mililitrów – stwierdził po chwili zastanowienia. Pokręciłam głową z dezaprobatą. – Wiesz… - zaczął dziwnym głosem – sam nie wierzę, że ci to mówię, ale wyglądasz dzisiaj naprawdę pięknie… i seksownie – ostatnie słowo wyszeptał tuż przy moim uchu, a ja myślałam, że zaraz zejdę na zawał. Westchnęłam ciężko, wznosząc oczy ku górze w geście pobłażania dla własnej głupoty. Nigdy nie reagowałaś tak na żadnego chłopaka, więc tym razem też ma tak być. Szkoda tylko, że moje własne kończyny niezbyt chciały współpracować z umysłem.
- Co ty ćpałeś? – mruknęłam, próbując zignorować ten cholerny prąd, który przeszedł przez moje ciało, kiedy swoimi ustami prawie że musnął płatek mojego ucha.
- Ja? Nic… - zaśmiał się cicho.

“So I'll watch your life in pictures like I used to watch you sleep
And I feel you forget me like I used to feel you breathe
And I'll keep up with our old friends
Just to ask them how you are
Hope it's nice where you are”

   Kątem oka obserwowałam wszystkich gości, którzy znajdowali się przy stołach. Widziałam, że cały czas się nam przyglądają. Mnie, Lou, Mary, Andy’emu i Taylor. Czułam się nieco skrępowana, czując na sobie wzrok tylu osób i dotyk Louisa. To dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Bycie w centrum uwagi to na pewno nie jest moja bajka.
   Z prawdziwym zniecierpliwieniem czekałam, aż ta męka wreszcie się skończy. Podczas braw o mało nie wyskoczyłam z objęć Tomlinsona, prawie biegnąc w stronę swojego stolika. TayTay obserwowała moją reakcję z rozbawieniem w oczach. Zaklęłam pod nosem, upijając łyk soku ze swojej szklanki. Uważaj… jak cię dorwę, to ci te twoje superdługie nogi z dupy powyrywam…
  
   Od razu po daniu głównym podniosłam się ze swojego miejsca, zmierzając w stronę sceny. Po drodze dumałam nad tym, co by tu teraz zagrać. Stanęłam przy mikrofonie, biorąc do ręki gitarę i oświadczyłam:
- Tą piosenkę dedykuję panu Louisowi Tomlinsonowi, bo zawsze mi się z nim kojarzyła – zaśmiałam się głośno, puszczając mu oczko. Widziałam, że nie za bardzo kapował, o którą mi chodzi. Po chwili jednak zrozumiał, gdy zespół zaczął grać Superman.

“I watched superman fly away
You've got a busy day today
To save the world I'll be around”

   Na parkiecie szybko zebrało się kilka osób do tańca. Wśród nich spostrzegłam Mary ze swoim ojcem, ciocię Rosalię* z Niallem, Liama z Becky, Zayna z Perrie, Louisa z Liz* oraz Harry’ego z Vanly. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fatalne zdolności taneczne obu stron (mówię tu o ostatniej z wymienionych par). Harry stanął Spencerowi na stopę, a ta pacnęła go w łeb. Zaśmiałam się cicho. Tak, Hazza zdecydowanie nie należy do najlepszych tancerzy…
  
   Siedziałem na swoim krześle, wzrokiem szukając kogoś znajomego. Szybko dostrzegłem Liama wywijającego na parkiecie z Vanillą i Hazzę z panią Andreą* oraz Nialla i Zayna, zbliżających się do mojego stolika. Opadli ciężko na krzesła obok mnie. Horan sięgnął po swoją szklankę, napełnił ją sokiem pomarańczowym i wypił jednym duszkiem.
- Mary ma całkiem niezłą kondycję – wysapał. – Że też Taylor nie mogła zapodać czegoś wolniejszego od The Story Of Us
- Sądząc po jej minie, zrobiła to specjalnie – powiedziałem, patrząc na spoglądająca w naszym kierunku blondynkę. Pomachałem jej z uśmiechem.
- Jestem ciekawy, jaki dziewczyny zrobiły tort – odezwał się Malik po chwili ciszy. Wzruszyłem ramionami.
- Pewnie dobry…  - mruknął Niall niewyraźnie. Zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego jesteś jakoś dziwnie zielony na twarzy? – spytałem podejrzliwie, patrząc na niego przymrużonymi oczami.
- Po prostu trochę mi niedobrze… - stwierdził cicho. Nie minęło nawet pół minuty, jak porwał w ręce srebrną miskę, po drodze wyrzucając z niej wszystkie owoce i zwrócił w nią całą zawartość swojego żołądka.
- Zależy, jak by rozumieć słowo trochę… - wtrąciłem, przymykając oczy. Naprawdę, haftujący Niall to nie jest najprzyjemniejszy widok… dodam, że bynajmniej nie chodzi mi o haftowanie serwetek.
- Fuuj! Ty świnio! – Zayn skrzywił się z niesmakiem, odwracając tyłem do Horana.
- Co ja poradzę, że nie wiem, gdzie jest łazienka… - wybąkał blondyn.
   Mogłem się założyć o milion dolarów, że Niall próbował tortu. Nie wiedziałem tylko, w jakich ilościach i co z niego zostało (z tortu, bo z Nialla to takie zielone niewiadomo co). Dlatego, kiedy Mary pochwyciła mikrofon, by wszem i wobec ogłosić, że teraz czas na tort, prawie podskakiwałem na krześle z ciekawości.
   Wszyscy zebraliśmy się wokół parkietu, tworząc półkole. Pani Blunt i pani Corner przywiozły na salę mały wózeczek, na którym stał tort. Tak, jak życzył sobie Andrew; miał cztery piętra. Ozdoby (w tym przypadku kwiatki) wykonane ostały z niemałą precyzją. Zastanawiałem się, czy Becky i Vanilla je robiły, czy po prostu kupiły. Tort był pokryty białą masą, na której widniały małe, fioletowe kropeczki.  Kwiaty tego samego koloru wiły się całą długością pięter. Dodatkowo, obramowanie stanowiły małe perełki, najprawdopodobniej z jakiejś masy.
   Po dokładnych oględzinach tortu doszedłem do wniosku, że nie ma na nim żadnych oznak wewnętrznych, które wskazywałyby na to, że Horan go jadł. Nie dopatrzyłem się odcisków paluchów, które na pewno zostałyby, gdyby jadł masę. Nigdzie nie brakowało też perełek. I wszystkie kwiatki były na swoim miejscu. Bardzo dziwne… Uznałem, że skoro niczego nie zjadł, powinniśmy się cieszyć, więc odsunąłem od siebie wszystkie podejrzenia skierowane w jego stronę.
   Mary z Andym podeszli do tortu. Dziewczyna chwyciła nóż, który leżał na dolnej podstawie wózka i zapozowali do paru zdjęć, które obowiązkowo zrobił im fotograf, dokumentujący całą ceremonię. Panna młoda w końcu zabrała się za krojenie. Podano jej białe talerzyki i widelczyki do ciasta. Kiedy zatopiła nóż w torcie, jej twarz nabrała zdziwionego wyrazu. Spojrzałem na nią przerażonym wzrokiem. Co ten idiota wymyślił? Wyjęła kawałek z całości i zajrzała do środka.
- Dlaczego ten tort jest pusty w środku? – spytała z oczami większym i niż spodki, kierując twarz w stronę równie zdziwiono – przerażonych Becky i Vanly.
- Jakim cudem on może być pusty w środku? – Vanilla podeszła do tortu i wetknęła głowę w dziurę w torcie. – Cholera jasna… - wyprostowała się i spojrzała na coś za mną. Raczej na kogoś… Odwróciłem wzrok w kierunku Nialla, za wszelką cenę próbującego schować się za niczego nieświadomym Harrym.
- Horan, zabiję cię. Normalnie cię uduszę – jęknęła blondynka, łapiąc się za głowę. – Coś ty zrobił z tym tortem?
- No, chciałem go spróbować i tak jakoś wyszło, że dobry był i ten… i troszkę zjadłem… - Niall tłumaczył się tan cichutko, że prawie go nie słyszeliśmy.
- Troszkę? – odezwaliśmy się równo z Vanillą pełnym sarkazmu tonem.
- Ale jakim sposobem wyjadłeś tylko to ze środka? – zadałem ciągle nurtujące mnie pytanie. – Rurką to wyssałeś czy co?
   Rumieńce na jego policzkach normalnie przygwoździły mnie do ziemi.
- Dobra, a więc zbierzmy fakty. Niall wyżłopał całe nadzienie tortu, a potem wyrzygał to do miski na owoce – powiedział Malik, podchodząc bliżej nas.
- CO ZROBIŁ?! – wrzasnęły jednocześnie Mary i Becky.
   Vani schowała twarz w dłoniach.
- Ten ślub to jedna wielka katastrofa – jęknęła bliskim płaczu tonem. – A to wszystko przez tych pięciu ćwoków… Boże… Będę się smażyć w piekle za to, że pozwoliłam im tu przyleźć…
- Nie przesadzaj – Andy podszedł do niej, kładąc rękę na jej ramieniu w pokrzepiającym geście. – Mamy bardzo oryginalny ślub. Sprawiliście, że zapamiętamy go na całe życie – parsknął cichym śmiechem. – To był dzień pełen wrażeń…
- …a jeszcze się nie skończył, więc kto wie, co się jeszcze wydarzy – uzupełniła Vanly.
- Też prawda – Mary pokiwała głową. – Ale muszę wam powiedzieć, że takiej komedii to chyba nigdy nie było – zaśmiała się dźwięcznie, puszczając do mnie oczko.
  
- Zapraszamy na rzut bukietem, kochani! – Tay uśmiechnęła się wesoło, machając w stronę pary młodej. – I rzut krawatem, rzecz jasna – dodała, wyłapując karcący wzrok Andy’ego.
   Mary podniosła się z krzesła, zmierzając ku scenie. Becky porwała ze sobą Vanly i po chwili obie dołączyły do grupki kobiet, już stojących za szatynką. Harry puścił się pędem w stronę Taylor. Powiedział jej coś na ucho, po czym zabrał mikrofon, a ją samą popchnął do zbiorowiska. Zamienił parę słów z Caitlin i Grantem. Odwrócił się w stronę dziewczyn, gestem ręki nakazując Mary rzucać. Panna młoda zamknęła oczy i wyrzuciła bukiet za siebie. A kto go złapał? Taylor.
   Wszyscy zaczęli bić brawo. Blondynka zaśmiała się głośno i pozwoliła Mary wpiąć sobie we włosy welon. Harry zaczął śpiewać jakąś idiotyczną piosenkę o bukietach i welonach, a Tay stanęła z boku, czekając na wiadomość, z kim ma zatańczyć.
   Tym czasem mikrofon przejęła Liz. Hazza razem z nami udał się na parkiet. Andy zdjął swój krawat i na komendę Liz rzucił go gdzieś za siebie. Zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem, okazało się… że to ja trzymam krawat w ręce. Posłusznie go włożyłem i podszedłem do Tay, wyciągając ku niej rękę, którą szybko chwyciła.
- Liam Payne i Taylor Swift nową parą! – niewiadomo skąd, na scenie zmaterializowała się Vanilla, wrzeszcząc  w niebogłosy z szerokim, figlarnym uśmiechem na ustach. Taylor pokazała jej język.
- Ej! Pozostali chłopcy z One Direction proszeni do mikrofonów, bo ten... nasza aktualna wokalistka jest zajęta, co nie – Vanly kolejny raz wyrwała Liz z ręki mikrofon. Lou, Zayn, Niall i Harry od razu pojawili się obok niej. Poszemrali tam trochę z zespołem Tay, po czym zaczęli grać Stand Up. Oczywiście moją solówkę podzielili między siebie nawzajem. A ja i Taylor, skrzywdzeni przez los, tak czy siak musieliśmy razem zatańczyć. Ja w krawacie, ona w welonie, z bukietem w ręku. Mieliśmy z siebie całkiem niezły ubaw.
  
   Zmęczony oklapłem na najbliższe krzesło, nie dbając kto na nim siedzi. Po obejrzeniu wafla, którego ten ktoś najwyraźniej jeszcze nie zjadł (co my już dawno uczyniliśmy) stwierdziłem, że jest to niejaki Steward Mitcher. Teoretycznie ta wiadomość nie była mi jakoś specjalnie potrzebna do szczęścia, ale z ciekawością nie wygrasz.
   Porwałem banana z najbliższego stojaka z owocami i zacząłem go jeść. Nic nadzwyczajnego. Po prostu krzesło, banan i ja. Byłem trochę głodny, bo tort pusty w środku nie jest zbyt sycący. W sumie wszyscy dostali tylko kawałek kwiatka i tą dobrą masę. No i troszeczkę biszkoptu, którym były wyłożone zewnętrzne ściany tortu.
   Gdybym nie został dosyć mocno dźgnięty placem w lewe ramię, pewnie nie zauważyłbym obecności małej osóbki, przyglądającej mi się błyszczącymi, zielonymi oczami. Dziewczynka miała około siedmiu lat, dwie, rude kitki i słodką, różową sukieneczkę w białe kropki. Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
- Ty jesteś Louis z One Direction? – spytała cichym głosikiem. Pokiwałem głową. – Bo wiesz… ja jestem twoją wielką fanką, mam trzy twoje plakaty w pokoju… i ja cię bardzo kocham, bo jesteś super.
   Uśmiechnąłem się szeroko na widok ślicznych rumieńców, które zakwitły na jej twarzyczce. Kucnąłem obok niej.
- Jak masz na imię, kochanie? – zapytałem.
- Polly – odparła, nie musząc już zadzierać głowy, by na mnie spojrzeć.
- Więc… ja też cię kocham, Polly. I ty też jesteś super – gorliwie pokiwałem głową, chcąc podkreślić prawdziwość moich słów.
- Naprawdę? – pisnęła zachwycona. – A dasz mi autograf? – poprosiła błagalnie.
- Oczywiście – puściłem jej oczko. Chwyciłem serwetkę, ale zdałem sobie sprawę, że nie mam czym jej się podpisać. Spojrzałem na nią z lekkim zakłopotaniem.
- Jest problem – stwierdziłem. – Nie mam długopisu.
- A może być szminka? – zaczęła grzebać w swojej malutkiej, czerwonej torebeczce i wyjęła z niej wspomniany przedmiot.
- Skąd masz szminkę? – zdziwiłem się. Albo jestem zacofany, albo to nie jest typowe wyposażenie siedmiolatki…
- To ty nie wiesz, że każda prawdziwa kobieta powinna zawsze mieć przy sobie szminkę? – rzuciła mi pełne zgorszenia spojrzenie z pod wachlarza ciemnych rzęs. Zaśmiałem się pod nosem.
   Polly podała mi szminkę, a ja machnąłem swój podpis na serwetce i podałem jej, uśmiechając się miło. Dziewczynka rzuciła mi się na szyję, szepcząc ciche dziękuję. Pocałowała mnie w policzek i pobiegła w swoją stronę. 
***
*polokowane - pomimo, że akcja opowiadania toczy się w 2013 roku, Taylor nadal ma kręcone włosy.
*Rosalia - Rosalia Spencer, czyli mama Vanilli. Tay zwraca się od niej 'ciociu'.
*Andrea - Andrea Swift, mama Tay.
 *Liz - Liz Huett, członkini zespołu Taylor (w realu też). robi jej chórki. w rozdziale jest również mowa o Caitlin i Grancie - skrzypaczce i gitarzyście z zespołu Swift.

PS. CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Kocham Was! xoxoxo

10 komentarzy:

  1. Wybacz brak mojego komentarza pod poprzednim rozdziałem ale... Zawsze jest jakieś ale, ale to prawda ;p Oczywiście szkoła i oceny, a do tego wszystkiego, teoretycznie ułatwiające życie, kule...
    Ale, kolejne, mam Cię w obserwowanych i już, mam nadzieję, nic mi nie umknie:)
    A przechodząc do rozdziału...
    Już myślałam, że Niall jednak nie dobrał się do tego tortu, a tu proszę... I jak on to zrobił? Faktycznie przez słomkę? Niezły chłopak jest... Tay i Liam, ładnie musieli razem wyglądać :D
    A Tobie Lou... Sam seks w głowie, a raczej nie w głowie, bo bardzo możliwe, że cała krew odpłynęła Ci z mózgu w inne, bardziej "potrzebujące" części ciała :)
    Kocham Twoje teksty... Skąd je bierzesz? Podziel się... :D
    Chciałabym, również, zakomunikować, że zostaję Twoją druga oficjalna fanką, a w szczególności tekstów, na które rzadko kiedy się natykam, a zawsze wywołują u mnie falę rechotu :) Musze w tym miejscu podkreślić, że ja nie uśmiecham się za często ;)
    Zapraszam do siebie, na nowy rozdział: try-trust-him.blogspot.com

    PS. Pierwsza! :D
    I love ut!

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaaaak, zapamiętaj że po Horanie można się spodziewać WSZYSTKIEGO... ha, to w jaki sposób zeżarł ten tort od środka pozostaje jego tajemnicą...
      hahahah Zosiu, ty zboczuszkuu! ja chyba wiem, o jakie 'bardziej potrzebujące' części ciała ci chodzi...
      nie wiem, tak same przychodzą... wiele tekstów które tu umieszczam są zaczerpnięte mojego życia i wiele z nich powiedziałam naprawdę... a jak pasują do sytuacji, to wiesz...
      naprawdę? wow, jestem strasznie, pozytywnie oczywiście, zaskoczona! :o kocham cię po prostu xx
      całuskii <3
      muminek.

      Usuń
    2. Kiedy mnie strasznie to nurtuje... Bo jak można wyżreć środek czegoś, przy okazji tego nie rozwalić? Może Niall'er zechce podzielić się ze mną tą tajemnicą? Zapytaj go, czy uchyli rąbka tajemnicy :)
      Ja? Zboczona? Pierwsze słyszę ;) A o jakie części ciała chodziło... Sądzę, że Louis wie :D
      Matko, ale Ty musisz mieć kolorowe życie, żeby coś takiego tworzyć...
      Też Cię kocham, ale błagam, wszystko tylko nie "Zosiu", "Zosia".
      Całuję :*

      Usuń
  2. Cudny rozdział :)
    Ja się cały czas głowię jak Niall zjadł środek tego tortu, bo dla mnie jest to nie pojęte :)
    Jakie komplementy sypnął Lou Vanly, a ta mu, że się nacpał. Nie ładnie ;)
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. o jaaaaa.... mam dedykację.! MAM DEDYKACJĘ.! JA MAM DEDYKACJĘ.! :). czy Ty jesteś pewna, że się nie pomyliłaś...? :)
    no dobra, a co do rozdziału...
    jest VOUIS.! :). jest, jest, jest :). nawet nie wiesz z jakim uśmiechem na twarzy czytałam to całe komplementowanie Vanly po trzystu mililitrach soku (serio, tylko tyle wypił.? xx)... i te jego komentarze... typowy facet, myśli tylko o jednym :) ohhhhh, ale ja chcę więcej, zdecydowanie więcej.! :)
    Taylor... ja się znowu kulturalnie pytam... nie zamierzasz jej wracać z Harrym, prawda...? bo mi się ta uwaga o tańcu nieco nie podobała... ehhh, a myślałam, że mi ta zazdrość przeszła...
    no i Niall :). ahahahahahaha, wieczny żarłok :). wyssał tort od środka i nikt się nie połapał.! :). jestem zaskoczona jego umiejętnościami. gość powinien w jakimś FBI czy innym CSI pracować :). z takim talentem... :)
    no to co... weselicho jak się patrzy, Taylor z Liamem... trochę dziwne połączenie, ale lepsze niż Taylor z Harrym, prawda.? :). zapamiętaj :).
    a, no i żeby nie było... CUDOWNY wygląd.! strasznie mi się podoba... ja też chcę taki... co mam zrobić.? :). poradź mi, bo ja się nie znam na strojeniu... a też chciałabym takie cudowne tło :).
    no to ten... nie potrafię pisać zakończeń, więc polecę typowym, oklepanym zwrotem. DUŻOOOOOO weny, żebym nie musiała czekać tak długo na kolejny rozdział. bo ja jestem niecierpliwcem, wiesz.? :). miej to na uwadze... :)
    także ten... świetny rozdział. i czekam na kolejne akcje chłopaków :). a raczej moment, aż Vanly w końcu straci cierpliwość i uszkodzi któregoś w akcie zemsty... :).
    ściskam, całuję, pozdrawiam.! ;*

    http://boy-from-bakery.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakżebym mogła się pomylić? przecież wiesz że cię kocham, a jak cie kocham to dedykacja musi być... ciesze sie że sie z niej cieszysz :)
      wiesz, co do Lou i tego jego soku to pewna nie jestem, bo kto go tam wie, co on se dolał... ale powiedzmy, że mu wierzę na słowo :D chcesz więcej powiadasz? no cóż, mam zaplanowanych pare super hiper zwrotów akcji na najbliższe rozdziały, którymi mam nadzieje cię nie rozczaruję :)
      to co zamierzam jest moją słodką tajemnicą, ale już ci kiedyś mówiłam, że postaram się żebyś została z tym opowiadaniem jak najdłużej, a ja słowa dotrzymuję...
      Nialla jutro pójde umówić na rozmowe kwalifikacyjną z Horatiem z CSI Miami...
      specjalnie postawiłam na Laylor, zamist Haylor. ze względu na twoją 'wrażliwą' naturę... widzisz, jak ja o ciebie dbam?
      dzięki, mam nadzieję że wena dopisze :)
      całuskii <3
      muminek.
      ps. też uważam, że ten wygląd jest śliczny :3 mam znajomą, która robi takie szablonowe cudeńka, więc poprosiłam ją żeby i mnie obsłużyła. no i jest, jak widać naprawdę jej się to udało :)

      Usuń
    2. cóż za wyznanie miłosne... hm, z uczuciem konkurować nie będę, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko się cieszyć :).
      ahhhh, super hiper zwroty akcji... to brzmi tak zachęcająco.! :). ja tu już liczę na jakieś pocałunki, mogą być i przypadkowe :). ale VOUIS musi być.! :)
      no dobrze, widzę, że jesteś strasznie tajemnicza. będę więc spokojnie czekać na rozwój akcji :).
      i baaaaaaaaaaaaardzo Ci dziękuję za to, ze to nie Haylor się tu pojawiła. moja "wrażliwa" natura jest Ci bardzo wdzięczna ;P. ale ponowię moje pytanie... Taylor nie wróci do Hazzy, czyż nie.? :)
      ja też mam nadzieję, że wena dopisze :).
      całuję xx.
      PS: czy Twoja znajoma ma teraz trochę wolnego czasuuu...? :)

      Usuń
    3. a ja ponowię odpowiedź, którą jest stwierdzenie że postaram się cię nie zniechęcić do tej historii. i czekaj cierpliwie na dalsze wydarzenia, muminek jest uparty (jak już wspominałam) więc nic więcej z niego nie wyciągniesz :)
      dziewczyna która zrobiła mi ten szablon to Yokita na bloggerze i @my_carrot na twitterze :) napisz do niej, myślę że ci nie odmówi... jak jej powiesz, że znasz muminka... :D
      całuskii <3
      muminek.

      Usuń
    4. nie zniechęcić... okej. biorę to za dobrą wróżbę :). ale wiesz co Ci jeszcze powiem.? wróciła mi faza na Hazzę. z podwojoną siłą. i jestem teraz podwójnie zazdrosna :). więc wiesz... jakakolwiek dziewczyna, bliżej niż dwa metry przy Hazzie to wróg :).
      zaraz piszę do Twojej znajomej... muszę coś zmienić w tym wyglądzie, bo mnie już szlag z nim trafia... dzięki za namiary.! :)
      i pozdrawiam.! ;*

      Usuń
  4. Rozwalił mnie ten rozdział!

    OdpowiedzUsuń