czwartek, 4 lipca 2013

9. “ Kończąc na przekrzykiwaniu siebie nawzajem coraz to głupszymi tekstami o umywalkach”



   Wszyscy na krótką, niemą komendę tatuśka Mary podnieśliśmy się z krzeseł z pełnymi kieliszkami w dłoniach i zaczęliśmy tradycyjnie śpiewać ‘Gorzka wódka, gorzka wódka, nie będziemy pili, trzeba, żeby państwo młodzi wódkę osłodzili’.  I powtarzaliśmy to, dopóki roześmiani nowożeńcy, trochę słabo ukryci za welonem szatynki, złączyli swoje usta w krótkim, ale za to bardzo spektakularnym pocałunku.
   Wszędzie rozległy się brawa, gwizdy i wiwaty. Coraz weselsi zachęcaliśmy do buziaczków już nie tylko Mary i Andrewa, ale też rodziców obu stron i chyba wszystkie małżeństwa lub pary, które znajdowały się aktualnie na przyjęciu. Na sam koniec, postanowiłem dodać coś specjalnie od nas – po krótkiej wymianie spojrzeń z Liamem, Zaynem i Niallem, wspólnie zaintonowaliśmy ‘Gorzka wódka, gorzka wódka, nie będziemy pili, trzeba, żeby państwo drużbowie wódkę osłodzili’. Oczywiście zaraz przyłączyli się do nas pozostali, wykluczając tylko samych zainteresowanych. Posyłali sobie nawzajem totalnie zawstydzone spojrzenia. Strasznie mnie to bawiło. Ale wiadome było, że nie mogli tak stać cały wieczór. Aby zachęcić ich do działania, krzyknąłem:
- No dalej, Lou! Całuj!
   Jestem w stu procentach pewien, że gdyby zamontować w spojrzeniu Tomlinsona małe lasery, już dawno padłbym trupem na zimną posadzkę. Mimo to, chłopak spoglądnął na Vanillę.
- Mogę? – spytał przyciszonym głosem, starając się, by usłyszało to jak najmniej osób. Nie udało mu się, wszyscy słyszeli.
   Dziewczyna lekko skinęła głową w odpowiedzi, na co Louis schylił twarz ku niej i złożył słodki pocałunek na jej policzku. I to była chyba jedna z głównych atrakcji tego wieczoru. No bo – jakby nie patrzeć – trochę się nie lubili. Ale Vanly dała się pocałować. Jest więc szansa, że kiedyś zostanę wujkiem.
  
   Westchnęłam cicho, opierając głowę na prawej dłoni. W lewej trzymałam kieliszek do połowy zapełniony białym winem. Co chwilę bełtałam jasną cieczą i przyglądałam się bąbelkom, które dzięki temu powstawały. Niby przypadkiem i całkowicie od niechcenia rzucałam krótkie spojrzenia w stronę osobnika po mojej lewej. Lustrowałam zaciekawionym wzrokiem jego brązową czuprynę, lekko zadarty, prosty nos, idealnie wykrojone, malinowe usta, cudowne oczy, w które mogłabym się wpatrywać godz… zaraz, zaraz. CZY JA WŁAŚNIE POMYŚLAŁAM O TYM, ŻE MOGŁABYM WPATRYWAĆ SIĘ GODZINAMI W JEGO CUDOWNE OCZY? Boże… co z ciebie za kretynka… Ale za to jaka spostrzegawcza. Bowiem odkryłam, że są koloru bliżej dla mnie nieokreślonego. Coś, jakby pomieszać barwę świeżej trawy i letniego nieba. Nigdy wcześniej nie spotkałam takiego odcienia tęczówek, tym bardziej mnie one zainteresowały.
   Zamrugałam parokrotnie powiekami, kiedy zdałam sobie sprawę, że gapię się na niego już dobre dwie minuty. Co więcej – skubany to zauważył, więc na mojej twarzy od razu pojawił się szkarłatny rumieniec.
- Masz coś na policzku – powiedział rozbawiony Louis. Zmarszczyłam brwi,  zbita z tropu. Przejechałam sobie ręką po twarzy sprawdzając, czy nie jestem czymś uciapana. Czysto.
- Niby że co?
   Przybliżył się od mnie. Poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
- Ten słodki rumieniec – uśmiechnął się filuternie. – To urocze, jak się na mnie patrzysz i myślisz, że ja o tym nie wiem – ściszył swój ton, przejeżdżając opuszkiem palca po ciepłej skórze mojego policzka.
    Tak, tak. Moją reakcję na jego zdecydowanie zbyt bliską obecność zostawię bez komentarza. No bo to jest zdecydowanie nie na miejscu, nieodpowiednie i niewłaściwe, żeby ten idiota tak właśnie na mnie działał. Żeby jego durny palec, którego mógłby sobie wsadzić samie wiecie gdzie, badając strukturę mojej skóry wywoływał te cholerne dreszcze, które są tak okropnie irytujące, że mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok, ale jednak w żadnym wypadku nie pozwalać mu skończyć. Jestem po prostu beznadziejna, z tymi swoimi całymi reakcjami i aż mi się rzygać chce na myśl, że on zdaje sobie sprawę ze WSZYSTKIEGO, co aktualnie się ze mną dzieje.
   Wzięłam głęboki (lekko drżący, co można pominąć) oddech. Przymknęłam powieki, jednocześnie gwałtownie wstając z krzesła. A nie, przepraszam. Poprawka: zmuszając się do podniesienia się z krzesła. Obrałam kierunek: scena. Stanęłam obok TayTay. Właśnie piła wodę z plastikowej butelki, którą po chwili zakręciła i postawiła gdzieś w odległym rogu.
- Co chcesz, Spencer? –spytała.
- Wypiłam już zdecydowanie za dużo wina. Dawaj Sparks FlyBetter Than Revenge – rzuciłam na jednym wydechu. Kiwnęła głową, posyłając mi wiele wyjaśniający uśmieszek. A co dokładnie? Że wie, co mi siedzi we łbie i jest z tego niebywale zadowolona.
   Szybkim krokiem podeszłam do stolika, machinalnie chwyciłam w dłoń butelkę czystej wódki, napełniłam pierwszy lepszy kieliszek i wypiłam jednym duszkiem, lekko się przy tym krzywiąc. Zbliżyłam się do Louisa, właśnie dopijającego jakąś żubrówkę czy coś. Pociągnęłam go za rękę w stronę parkietu, dokładnie w momencie, kiedy zaczęli grać Sparks Fly.
   Moje ciało powoli przestawało już współpracować z mózgiem, który powtarzał jak jakąś pieprzoną mantrę Jesteś idiotką. Jesteś idiotką. Jesteś idiotką. Ręce i nogi najwyraźniej stwierdziły, że jeżeli tego wieczoru trochę sobie poidiotkuję, to nic mi się nie stanie. Tak więc, olewając zapierający się wszelkimi możliwymi sposobami rozum, lekko zalana wirowałam na parkiecie wraz z moim towarzyszem. I zdążyłam zauważyć, że szatynowi to jakoś specjalnie nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie – nawet mu się podoba. Podejrzewałam, że on też już nie był wszystkiego do końca świadomy, ale postanowiłam mieć to w głębokim poważaniu i skupić się na totalnym ignorowaniu jego łap na moich biodrach.
  
   Mary i Andy w samą porę obudzili się, żeby podać pieczoną świnię, bo towarzystwo zaczęło wchodzić już w dosyć zaawansowane fazy alkoholizmu. Zjedliśmy, co mieliśmy zjeść (na szczęście bez żadnych wpadek z niczyjej strony) i praktycznie wszyscy zeszli się na parkiet, by tańczyć w rytm Starlight. Nieliczni, którzy byli już na tyle schlani, aby nie pamiętać swojego imienia i nazwiska, albo rzygali po kątach, albo obściskiwali się z kimś, kto dorównywał im poziomu intelektualnego. I ze zdziwieniem musiałem stwierdzić, że najmniej upitymi osobami w tamtym momencie byli:
1.       Andrew – bo musiał po imprezie poodwozić towarzystwo do domów,
2.       Zayn – nie wiem dlaczego,
3.       Perrie – pewnie, żeby dotrzymać towarzystwa Malikowi,
4.       Taylor i jej zespół – bo tak czy owak musieli śpiewać
5.       i pani Spencer – bo pewnie nie przepadała za alkoholem (wiem z własnego doświadczenia, mam przecież mamę i babcię).
   Starsi panowie to już do reszty powariowali, bo co rusz któryś przychodził z nową butelką wódki i opróżniali ją śpiewająco. Dosłownie śpiewająco. Ryczeli jakieś nieznane mi (i pewnie im też)piosenki o rzekach, morzach i oceanach, potem o lasach, o drzewach – czyli ogólnie rzecz biorąc o przyrodzie – kończąc na przekrzykiwaniu siebie nawzajem coraz to głupszymi tekstami o umywalkach (?!). Miałem stuprocentową pewność, że rano (bardziej prawdopodobne, że w południe) nie będą pamiętali kompletnie nic, za to nasz ukochany kac da im porządnie w kość.
   W sumie to sami nie byliśmy lepsi. Każdy z nas pochłaniał niezliczone ilości kieliszków wódki lub wina czy piwa. Becky to już dosłownie zataczała się na parkiecie. Często podtrzymywana przez wstawionego Nialla jeszcze jakoś tam żyła. Liam – co było do niego zupełnie niepodobne – siedział przy stoliku, wlewając w siebie hektolitry czystej, z małymi przerwami na taniec. Harry’emu palma odbiła dogłębnie, bo próbował wyciągnąć do tańca jakąś starszą panią w niebieskim kapeluszu. A ja i Vanilla? Prawie cały czas podrygiwaliśmy sobie wesoło w rytm muzyki z kieliszkami w dłoniach.
   To wszystko było dziwne. Jakbyśmy się pozamieniali rolami i zapomnieli o jakichkolwiek normach. Zachichotałem radośnie na myśl, że właśnie w tej chwili Paul najprawdopodobniej siedzi sobie w swoim fotelu, popijając kawę w błogiej nieświadomości. No bo wysyłając nas na wieś, chciał odizolować nas od ciągłych imprez, błysku fleszy i uroków londyńskiego trybu życia. Nikt z nas nie spodziewał się, że zagościmy na weselu stulecia. A tym bardziej nie przewidzieliśmy dalszego obrotu sprawy.
  
   Widziałam, jak Niall patrzył na Becky. Widziałam, jak Becky zawzięcie flirtowała z Liamem. Widziałam, jak Horan kipi z zazdrości. Widziałam, jaką ma ochotę ukatrupić Liama i wywalić jego zwłoki do okolicznej rzeki. Ale jakoś umknął mi moment, w którym blondyn zrobił krok w moją stronę. Potem kolejny. I jeszcze następny. I, uprzednio upewniając się, że Gomez spogląda w naszą stronę, wpił się w moje usta. Tak. To, co zaczynało się dziać, było co najmniej chore. Tfu, co ja bredzę. To było bardzo idiotycznie poplątane, ta ich zawiła relacja, ten durny trójkącik, w który oczywiście i mnie musieli wepchnąć. Dlatego stałam tam, jak ten przysłowiowy słup soli, kompletnie nie wiedząc, co mam ze sobą począć. Zmarszczyłam więc brwi, próbując w jakiś mało skomplikowany sposób odepchnąć od siebie Nialla. Na szczęście nie zdążyłam. Przerwał pocałunek dokładnie w momencie, gdy rozjuszona Becky ruszyła w bliżej nieokreślonym mi kierunku, oczywiście w towarzystwie Liama. Blondyn puścił moją rękę, którą wcześniej zamknął w żelaznym uścisku i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Przepraszać to on sobie może. Ja nie mam najmniejszego zamiaru brać w tym wszystkim udziału!. Już miałam udać się w swoją stronę, gdy ktoś gwałtownie chwycił mnie za nadgarstek, ciągnąc gdzieś w krzaki. Chciałam zacząć wrzeszczeć, ale po pierwsze: widząc obojętność Nialla, a po drugie: czując (niestety) znajomy zapach męskich perfum, zaniechałam tego pomysłu. Miałam po prostu nadzieję, że ten idiota nic mi nie zrobi.
   W sumie to zrobił. Bez jakiegokolwiek namysłu i wahania wpił się w moje ciepłe, lekko drżące wargi. Nie zważał już na nic. Nie obchodziło go to, że w każdej chwili ktoś mógł nas zobaczyć.
   Nie wiem, dlaczego też zaczęłam się w to bawić. Właściwie nie miałam nic do stracenia, skoro i tak alkohol następnego dnia pozamiata z nas wszystkie pamiątki tego wieczora. Nie będziecie nic pamiętać, hę? W takim razie… Ehem, ehem. Nie galopujmy. Nie możemy przekroczyć górnej granicy debilizmu. Skupmy się na teraźniejszości. Bardzo niebieskiej, zresztą.                              
   Tomlinson uśmiechnął się lekko, kiedy poczuł, że zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. Wtedy jeszcze mocniej przycisnął swoje wargi do moich. Jednocześnie położył rękę na moich plecach i stanowczym ruchem przyciągnął mnie do siebie bliżej. Nie przerwałam. Cholerna idiotka. Wręcz przeciwnie - prawą dłonią delikatnie przejechałam po odkrytej skórze jego ramienia. Cholerna idiotka. Drgnął nieznacznie. Zauważyłam to i tym razem to ja uśmiechnęłam się przez pocałunki. CHOLERNA IDIOTKA. Po chwili oplotłam jego szyję oboma ramionami, zmniejszając dzielącą nas odległość do minimum. Między nami już nic nie było, dosłownie. Stykaliśmy się całą długością naszych klatek piersiowych. Powoli wplotłam swoje palce w jego włosy. Ciche mruknięcie rozkoszy, które wydostało się z gardła Louisa, zostało szybko zagłuszone naszymi przyspieszonymi oddechami i głośno walącymi sercami. Upajałam się zapachem jego durnowato słodkich perfum. Miałam wrażenie, że zapamiętam je już na zawsze. Niestety.
  
   Około godziny trzeciej wszyscy zaczęli zbierać się do domów. Andrew holował śpiące zwłoki tych najbardziej upitych do samochodu, by ich poodwozić. Z żywych zostaliśmy już tylko ja, Zayn, Pezz i Louis. Harry’ego można było zaliczyć do tych pomiędzy, tak zwana sekcja półmartwych. Miał jeszcze jako – takie resztki swojej świadomości, jednak nie pracowała ona najlepiej. Delikatnie słaniał się na nogach, co Malik próbował chociaż trochę zniwelować, zawzięcie klepiąc Stylesa w oba policzki.
   Do naszego domu doszliśmy na piechotę. Nie mieliśmy daleko, zaledwie parę domów w prawo. Od razu na wejściu pozdejmowaliśmy nasze obuwie, mając zamiar udać się prosto do łóżek, przykryć ciepłą kołderką i zasnąć z błogim wyrazem twarzy.
   Nie było nam to jednak dane. Idąc korytarzem, trzeba przejść obok kuchni. My też to uczyniliśmy, chcąc czy nie chcąc. I wtedy usłyszeliśmy i zobaczyliśmy to, co działo się w pomieszczeniu.
 ***
jeden z najgorszych.
krótki, lipny.
ble.
nie lubię go.
ale mam pomysł na następny i trzymajcie kciuki, żeby wena dopisała.
 jesteście ciekawi, co dzieje się w kuchni?
jak myślicie?
i mam nadzieję, że uda mi się napisać go na poniedziałek czy coś... a jak stanie sie cud to może i w weekend będzie. 
nwm.
dobra, ide spać kochani.
KOMENTUJCIEEEEE PROSZĘ
uda się Wam pobić 10 komentarzy pod tym rozdziałem?
wierzę w Was, pyszczki <3
dobranoc xx
#ilysm
całuskii <3
muminek.


8 komentarzy:

  1. Walnąć Cię to za mało... Zdecydowanie za mało... Oni widzieli i słyszeli, ale podzielić się już ze mną nie mogli? Ugh!
    No ale do rzeczy.
    To widzę, że weselisko się udało :) Dla każdego w jakiś sposób... Lou i Val zaszaleli normalnie.
    Ale mnie wciąż zadziwia Niall'er... Ile on ma twarzy? Najpierw wpierdzielił tort od środka - miałaś zapytać go, czy zdradzi mi jak... A teraz jakieś sceny zazdrości odstawia chłopak. Ciekawa jestem, czym nas jeszcze zaskoczy ;)
    Rozbroił mnie podział na spitych delikwentów... nigdy nie przypuszczałabym, że można dokonać takiej selekcji, aczkolwiek nie omieszkam wypróbować tego na jakimś weselu :)
    I najlepsi panowie śpiewający o lasach, morzach i całym ekosystemie, włącznie z kontemplacjami o umywalkach... Nie daruję CI tych tekstów ;P
    I mam nadzieję, że wena dopisze, bo ostatnio zrobiłam się jakaś zboczona - delikatnie mówiąc, ale chyba niepotrzebna Ci ta informacja, a może jednak... W każdym razie, nie chcesz wiedzieć co mi teraz chodzi po głowie ;) Brak tej informacji będzie lepszy dla Twojego zdrowia psychicznego...

    Zapraszam do siebie na nowy rozdział:
    try-trust-him.blogspot.com

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na razie nie mam jak go zapytać... za bardzo nawalony jest. nic by nie zakumał.ale nie martw się, zapytam go w najbliższej przyszłości :)
      hahah, miałam skończyć w... więcej wyjaśniającym momencie, ale jestem bardzo wredna i chciałam przetrzymać was w niepewności :D i mam nadzieję, że scena w kuchni trochę was zaskoczy :)
      nie raz jak byłam na weselu goście śpiewali szła dzieweczka do laseczka... a że to ma coś do lasu to postanowiłam wykorzystać. ekosystem, ochrona środowiska - widzisz, jacy oni mądrzy? nawet po pijaku gadają o ważnych sprawach!
      uwierz, mój stan psychiczny niedawno o parę ładnych metrów przeskoczył górną granicę normalności... aby sie rozglądam, kiedy wezwą karetkę ze szpitala psychiatrycznego :D
      całuskii <3
      muminek.

      Usuń
  2. woooooow... Lou i Vanly się pocałowali, Lou i Vanly się pocałowali, Lou i Vanly się pocałowali, LOU I VANLY SIĘ POCAŁOWALIIIII.! :).
    na to czekałam, na to właśnie czekałam :). i... o matko, ze szczęścia na tyłku wysiedzieć nie mogę.! :). dobra, wiem, na razie to tylko w policzek, ale przecież od czegoś trzeba zacząć :)
    teraz tylko liczę na coś więcej... ta sympatia Lou do Vanly musi przecież do czegoś doprowadzić... trzymam kciuki za gorący romansik :).
    ale wiesz co...? brakowało mi w tym wszystkim jakiegoś wtrącenia Hazzy. ja wiem, gdyby to ode mnie zależało, byłoby tylko o Hazzie :). ale jednak, wolałabym wiedzieć co on miał w głowie, gdy wyrywał tamtą staruszkę do tańca. bo przecież... panna młoda nie miała żadnej rudej kuzynki.? :). z nią by mu się o wiele lepiej tańczyło :)
    i Niall... a to Bad Boy... zazdrośnik jeden. niech weźmie się w garść i normalnie zagada do dziewczyny.! potrafi wyssać tort od środka, a z przyznaniem się do uczuć ma problem.? facet, kurczę... weź z nim coś zrób, bo jak ja go już spotkam to sobie z nim porozmawiam... i to przyjemna rozmowa nie będzie... ;)
    i serio.? SERIO.?! nie mogłaś napisać jeszcze linijki tekstu, która by wyjaśniała zaistniałą sytuację...? bo wiesz co ja teraz sobie myślę...? a co tam, powiem Ci.! moim zdaniem tam się odbywa jakaś noc poślubna, niekoniecznie pary młodej... to w zasadzie mogło być ciekawe, no ale nie sądzę, byś Ty była tak zboczona jak ja, więc ja tylko czekam aż rozwiejesz tą mgłę tajemnicy :).
    ehhh, muszę czekać.
    więc się pospiesz, bo ja czekać nie lubię.! naprawdę, nie każ mi czekać tyyyyyle czasu na nowy rozdział. bo ja Cię znajdę. i mam łatwiej, skoro podobno mieszkamy w jednym województwie :).
    całuję xx.

    http://boy-from-bakery.blogspot.com/
    http://zostaw-moje-sznurowki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się z twojego entuzjazmu, ale ej... jak ot tylko w policzek? czyżbyś Louisiu kochana przeoczyła mój szczegółowy opis? przeczytaj jeszcze raz czwarty akapit i powiedz mi, czy to był tylko całus w policzek... :)
      hahah, widzę że bardzo ci zależy na jakiejś rudzince która zajęłaby się Harrym? a podobno jesteś strasznie zazdrosna... to dziwne trochę, że nie wkurzasz się na rude babki, a na inne to od razu armaty... wyjaśnisz? :D
      hahahahah na razie mu odpuść, bo biedaczek skacowany będzie straszliwie, a mają jeszcze tyle przed sobą... ja już wiem co. ty będziesz musiała się przekonać :)
      i ja jestem zboczona. nawet bardziej niż myślisz, niestety. opowiadania (na przykład twoje!) rzucają mi się na mózg...
      całuskii <3
      muminek.

      Usuń
    2. ojjjjj, co Ty się czepiasz. ja się skupiłam na tym w policzek, ten drugi jeszcze do mnie nie dotarł. mój mózg musi wszystko na spokojnie przetrawić :).
      i co ja mam Ci tu wyjaśniać... JA jestem ruda. ja się identyfikuje z rudymi osobami. czy to wystarczająco wyjaśniło Ci wszystko.? :). Harry + Ruda to najlepsze dla mnie połączenie. jeszcze jakby Ruda miała na imię Louise... to się nazywa idealna para :).
      o, na kacu najlepiej.! niech cierpi i słucha :). to na pewno podziała w realizacji... tortury jak żadne inne :).
      a Ty zboczuchu jeden, Ty :). skoro już się pochwaliłaś, zaostrz relację Lou i Vanly. w ten, wiesz... pieprzny sposób :). nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym to przeczytać :).
      buziaki xx.

      Usuń
    3. aaa no to w takim razie przetrawiowywuj sobie w spokoju :D
      ahaaaaa, no to nam w tym momencie otwiera drzwi do nowych możliwości... kto wie, czy tam siej jakaś ruda nie pojawi...
      matko, jakaś ty wredna! zupełnie jak ja, pjona!
      hahahah pieprzny, powiadasz? chyba raczej nie umiem pisać takich rzeczy... w ogóle opisy wychodzą mi okropne, wolę pisać dialogi. poza tym musieli by być upici do nieprzytomności, żeby na tej fazie znajomości coś sie takiego wydarzyło... ale może kiedyś...
      całuskii <3
      muminek.

      Usuń
    4. przetrawiowuję spokojnie. codziennie od nowa :).
      drzwi do twoich możliwości.? ruda.? weź, bo zacznę sobie wyobrażać nie-wiadomo-co i... no nie wiem co i, ale to... no mi słów teraz zabrakło... teraz to ja będę Rudej wypatrywać... doczekam się.? :)
      tak, ja jestem wredna :). rude jest przecież wredne :). pamiętaj :).
      tak, pieprzny... ja wierzę, że umiesz pisać takie rzeczy. tylko trzeba przysiąść fałdy na tyłku i pomyśleć trochę. a opisik sam się napisze :).
      no widzisz, a ja wręcz przeciwnie... opisy potrafię godzinami, a z dialogami mam problem... nigdy nie wiem co kto mógłby powiedzieć, ale nieważne. Tobie dialogi wychodzą fantastycznie :)
      no skoro nie teraz, to przecież można poczekać. lepiej, żeby nie robili tego po pijaku, to trochę oklepane. niech już się pokochają, tak uczuciowo rzecz jasna :). i ja będę czekać na to "może kiedyś" :)
      buziaki xx

      Usuń
  3. WOOOW! TOMMO! No to nam się sprawy rozwinęły! Lou jakie akcje! Ciekawa jestem bardzo kolejnego! Czekam!

    OdpowiedzUsuń