Ten rozdział dedykuję Karolinie S (ja wiem, że to czytasz i wiem, że wiesz że mówię o tobie) bo to dzięki niej udało mi sie jakoś przebrnąć przez początek rozdziału :) no i nie fochaj się już...
***
Delikatnie
poprawiłam na głowie moją super słitaśną czapeczkę ze starej gazety. No dobra,
sądząc po tym, że zwinęłam ją mamie sprzed nosa, wcale nie była taka stara, ale
to szczegół. Poza tym, zrobiłam to tylko po to, żeby nie upaćkać sobie włosów
białą farbą. Wyglądałabym wtedy jak jakiś grzyb spod płotu, czyli – krótko
mówiąc – nieestetycznie.
Wesoło
podumdywałam sobie pod nosem, co raz maczając mój wałek w białej farbie. Na
zmianę wchodziłam i schodziłam z drabiny, przesuwałam ją w bok, oglądałam
efekty mojej pracy. Zachowywałam przy tym szczególną ostrożność, zważając na
to, że nie tak łatwo jest odeprać białą farbę z jeansowych spodni. W sumie i
tak nie prezentowałam się jak top modelka, co nie zmienia faktu, że jedne
portki w te czy we w te robią jednak trochę różnicy. Poza tym pogoda
postanowiła zrobić nam na złość i zamiast słońca, niebo spowite zostało
chmurami. Miałam wielkie szczęście, że nie padało. Inaczej szlag by trafił całą
robotę.
Mój nadzwyczaj
dobry humor był bardzo podejrzany. Co jak co, ale ja i szalenie radosne
usposobienie do życia nie często występowałyśmy na jednej scenie. Mogłam
jedynie snuć podejrzenia co do powodu owego nastroju. Najprawdopodobniej spowodowany
był moimi rannymi sprzeczkami z
Tomlinsonem. Uwielbiam patrzeć, jak ten gość się wkurza. To strasznie zabawne.
Dlatego przy śniadaniu cały czas dawałam mu w kość. Obserwowanie jego reakcji –
bezcenne.
Zeskoczyłam z
ostatniego szczebla drabiny, by po chwili przesunąć ją bardziej w lewo.
Pomalowałam już prawie całą frontową ścianę domu. Zadowolona zanurzyłam wałek w
wiaderku z farbą i przejechałam nim po powierzchni ściany. Ponownie rozpoczęłam
moje wesołe dumdanie.
- Dum, dum, dum, dum…
- Hejka – niewiadomo skąd, tuż obok mnie zmaterializował
się Harry. – Co tam dumdasz?
- A nic, tak se dumdam* – wzruszyłam ramionami. – Suń
dupę – postawiłam kubeł farby jeszcze trochę bardziej po lewej, to samo
zrobiłam z drabiną.
Harry przybrał
myślący wyraz twarzy i aż przerażała mnie wizja jego kolejnego podejrzanie
niewinnego pomysłu. Nie myliłam się, rzecz jasna.
- Mogę ci pomóc? – spojrzał na mnie najsłodszym wzrokiem,
jaki tylko mógł z siebie wykrzesać. Pokręciłam głową z miną męczennika.
- Musisz? – jęknęłam.
- Tak – wyszczerzył się, energicznie ruszając głową.
- Dobra, wiem, że nie odpuścisz – westchnęłam głośno. – Pomalujesz
tamtą ścianę – wskazałam palcem na tą od strony ogrodu. – Idź do komórki, tam
po prawej stronie drzwi będzie regał. Stoją na nim puszki z farbami. A teraz
dokładnie słuchaj, co ci powiem, bo jak pomylisz puszki to cię chyba zabiję –
przybliżył się od mnie, przybierając skupiony wyraz twarzy. – Trzecia półka od
dołu, czwarta puszka od prawej. Czaisz?
- Czwarta półka od dołu, trzecia puszka od prawej?
Przejechałam
sobie ręką po twarzy.
- Odwrotnie, baranie. Trzecia półka od dołu, czwarta
puszka od prawej. Rozumiesz? Trzecia półka od dołu, czwarta puszka od prawej.
- Trzecia półka od dołu, czwarta puszka od prawej. Dobra.
A pędzle?
- Na przeciwległej ścianie wisi szafka. Otwierasz. Po
lewej stoi karnister z paliwem do kosiarki, obok żyłki do kosy. Z drugiej
strony masz trzy pędzle. Duży, mniejszy i taki malutki. Weź ten duży, najlepiej
ci będzie nim malować.
- Szafka, duży pędzel. Chyba zapamiętałem – mruknął.
- Chyba? – uniosłam brwi.
- No pamiętam, pamiętam. Mogę już iść?
- Tak – machnęłam ręką i ponownie weszłam na drabinę, bo
kontynuować malowanie.
∞
Trzecia półka od dołu, czwarta puszka od
prawej. Szafka, duży pędzel. Trzecia półka od dołu, czwarta puszka od prawej.
Szafka, duży pędzel. Trzecia półka od dołu, czwarta puszka od prawej. Szafka,
duży pędzel. powtarzałem to w myślach jak mantrę, żeby niczego przypadkiem
nie pomylić. Szybkim krokiem przemierzałem podwórko, coraz bardziej zbliżając
się do niewielkiej szopy, tuż obok obory. Gdy dotarłem pod same drzwi,
zorientowałem się, że są zamknięte. Na kłódkę.
- Harry! – jak widać, Vanilla też sobie o tym
przypomniała. – Chodź no tutaj!
Pobiegłem w jej
stronę. Zeskoczyła z ostatniego szczebla drabiny i wyjęła z kieszeni spodni
mały kluczyk.
- Jak wyjdziesz z komórki, zamknij kłódkę z powrotem,
okej? – grzecznie pokiwałem głową.
Kiedy ponownie
znalazłem się przed drzwiami szopy, rozpocząłem zaciętą walkę z tą upartą
kłódką, która za żadne skarby nie chciała dać się otworzyć. Wbijałem kluczyk w
dziurkę jak najmocniej się dało i wywijałem ją we wszystkie strony, ale gdzie
tam.
- Pomóc? – usłyszałem za sobą głos Liama. Przytaknąłem
zrezygnowany.
Payne wziął ode
mnie kluczyk i jednym, zgrabnym ruchem otworzył kłódkę. A ja stałem tam, jak
ostatni idiota z otwartą paszczą wgapiając się w niego. No bo jakim on kurde
cudem to zrobił? Ja ze dwadzieścia minut stałem i się z tym mordowałem, a ten
se tylko przyszedł, pyk i już!
Liam zniknął za
horyzontem, a ja, niczym ninja ze stukilową nadwagą wkroczyłem do środka szopy,
robiąc przy tym mnóstwo hałasu i bałaganu. Przy okazji coś mi się zwaliło na
łeb, prawdopodobnie było to pudełko ze śrubkami. Sęk w tym, że to cholerstwo
było strasznie… sypkie, że tak się wyrażę, i w trakcie zaliczania bliskiego
spotkania z moją biedną głową wszystkie śrubki jakimś magicznym sposobem
znalazły ujście z zamkniętego pudełka i rozpierdzieliły się po całej szopie. Bardzo fajnie!
Ogarnąłem jako –
tako ten burdel i zająłem się szukaniem farby. Co też nie było najłatwiejszym
zadaniem, bo wszystko mi się pomieszało. Sprawdzałem każdą puszkę po kolei.
Najbardziej właściwa wydała mi się czwarta od prawej na najwyższej półce.
Miałem nadzieję, że to ta. Mogłem sobie zapisać w notatkach w telefonie!
Chwyciłem puszkę
z farbą i odwróciłem się na pięcie tak, że stałem teraz twarzą w drzwiczki z
szafką. Otworzyłem ją (tutaj na szczęście nie było żadnych kłódek!) i
rozejrzałem się po wnętrzu. Tak, jak mówiła Vanilla, znalazłem w niej paliwo,
jakieś żyłki i pędzle. Wziąłem ten największy i zatrzasnąłem drzwiczki, o mało
nie przycinając sobie palca. Na szczęście zdążyłem zabrać rękę.
Zadowolony
wyszedłem z szopy. Dzięki Bogu, że z zamykaniem kłódki poszło mi lepiej, niż z
otwieraniem. Dziarskim krokiem ruszyłem w stronę ściany, którą miałem
pomalować. Postawiłem kubeł z farbą i otworzyłem go. Zdziwiło mnie trochę, że
farba była wściekle różowa, ale Vanly kazała mi przecież wziąć tą puszkę, więc
spierać się nie będę.
Zmoczyłem pędzel
w farbie i przejechałem nim po powierzchni ściany. Potem znowu, jeszcze raz i
jeszcze. W którymś momencie usłyszałem ciche mlaskanie po mojej lewej.
Odwróciłem głowę w tamtą stronę. Tak, jak się spodziewałem, był to Niall
aktualnie pożerający kanapkę z szynką i z pomidorem.
- Smacznego – mruknąłem. Wyszczerzył się od mnie i kiwnął
głową w geście podziękowania.
- Co robisz? – zainteresował się.
- Maluję, nie widać?
- Nie uważasz, że szybciej by było zrobić to sposobem Jasia
Fasoli? – spytał, przyglądając się mojej pracy w skupieniu.
- To znaczy? – zerknąłem na niego pytająco.
- No nie mów mi, że nie oglądałeś tego odcinka, co
malował pokój! – oburzył się.
- Oj wiesz jak ja tego dawno nie oglądałem? – żachnąłem
się. – Mam prawo nie pamiętać, aczkolwiek coś mi świta…
- Co włożył do puszki z farbą jakiś dynamit czy coś i to
tak ładnie wybuchło, że cały pokój sam się pomalował? Tylko wtedy tam ten taki
gościu przylazł i został jego odcisk na drzwiach – Niall skrzywił się trochę.
- Do czego zmierzasz? – uśmiechnąłem się cwaniacko. Przecież Vanilla maluje po drugiej stronie
domu, nic nie zauważy…
Horan gestem
ręki kazał mi się przybliżyć.
- Widziałem w szafce nad zlewem taką malutką petardę… -
zaczął konspiracyjnym szeptem, dojadając swoją kanapkę. – Moglibyśmy ją sobie
pożyczyć, no bo skoro tam leży, to znaczy, że raczej nie jest nikomu potrzebna…
- Kocham cię, Nialler – klepnąłem przyjaciela w ramię. –
Szoruj po petardę…
∞
- Naprawdę musisz już jechać? – spojrzałem smutno na moją
dziewczynę. Smętnie kiwnęła głową.
- Jutro mamy występ w jakimś tam programie… - westchnęła
cicho, przytulając się do mnie. Oplotłem ją ramionami w talii. I wcale nie
uśmiechało mi się jej wypuszczać.
- Kocham cię, Zayn – Perrie posłała mi delikatny uśmiech.
- Ja ciebie też, skarbie – cmoknąłem ją w czoło.
Niechętnie wydostała się z mojego uścisku i chwyciła w lewą dłoń swoją czerwoną
walizkę.
- Niedługo się zobaczymy –puściła mi oczko i odwróciła
się na pięcie, wolno podążając w stronę czarnego samochodu. Pomachałem jej na
pożegnanie. Powtórzyła mój gest i zamknęły się za nią drzwi auta.
Westchnąłem
niesłyszalnie, kierując się w stronę prawej strony domu. Po drodze minąłem
zwiewających Stylesa i Horana. Pokręciłem głową, stając przy ścianie. Oparłem
się o nią plecami i wyciągnąłem z kieszeni jeansów telefon. Już tęsknię xx wystukałem na dotykowej
klawiaturze i wysłałem wiadomość do Perrie. A potem to już tylko zamknąłem
oczy, zbyt oszołomiony wybuchem, żeby uciekać.
∞
- Wy to serio jesteście jacyś popierniczeni – warknęłam,
trąc rękę Zayna pumeksem. – Można z wami dostać załamania nerwowego! Harry,
ciesz się, że na razie jestem zajęta. Masz jeszcze kilka minut swojego nędznego
żywota – spojrzałam na niego z dosłowną rządzą mordu w oczach. Myślałam, że
mnie normalnie coś rozsadzi. – Nie dość, że zrobiłeś mi totalny burdel w
komórce, pogubiłeś gwoździe, pomyliłeś farbę, to jeszcze zamieniłeś Zayna w
różowego kucyka Pony. Gratuluję inteligencji, naprawdę. No do jasnej
przyszłości! – wrzasnęłam, kiedy zorientowałam się, że moje starania idą w
cholerę i ta durna, wściekle różowa farba ani myśli zejść ze skóry Malika.
- To był Horana pomysł – wtrącił Harry, za co dostał w
łeb od blond przyjaciela.
- Wcale, że nie! To był pomysł Jasia Fasoli, nie mój! My
go tylko wykorzystaliśmy! – sprostował szybko Niall.
Spojrzałam na
niego jak na idiotę.
- Jasia Fasoli? A myślałam, że to ja już zbzikowałam… -
westchnęłam cicho.
- Od razu widać, kto tu ogląda telewizję – mruknął Horan,
krzyżując ręce.
∞
- Ruszycie wreszcie zacne tyłki i strzelicie tego durnego
gola? – jęknął Liam. – Czy ja proszę o tak wiele?
- Coś mi się zdaje, że Anglicy nie są dzisiaj w
najlepszej formie – rzuciła Vanilla, przechodząc obok nas i zerkając na
telewizor.
- Co dzisiaj na obiad? – spytał Nialler, poprawiając się
na fotelu.
- Jedzenie – odparła beznamiętnie i zniknęła w kuchni.
Od tej boskiej
akcji z różową farbą Vanly jest śmiertelnie obrażona na Hazzę i Horana. Dwie godziny
siedzieli z Zaynem w kiblu, bo blondynka próbowała go jakoś doczyścić pumeksem.
Niewiele to dało, ale teraz Malik zamiast wyglądać, jak dojrzała malinka,
przypomina… siebie, tylko, że w różowych kropkach. Lepsze to niż nic, prawda?
Dzisiaj to Vani
robi obiad. Pani Rosalia postanowiła odwiedzić jakąś swoją koleżankę w
Oxfordzie. Wyjechała, kiedy my jeszcze spaliśmy. To znaczy, nie wszyscy. Liam i
Perrie ją odprowadzili. Pomogli się jej spakować i w ogóle. Mówili, że nie
mogli usnąć po tak emocjonującej nocy.
Wcale się im nie
dziwię. Głupio się przyznać, ale mój sen polegał głównie na co półgodzinnym
sprawdzaniu, czy Vani śpi i czy ktoś nie przyszedł do kuchni. Można powiedzieć,
że naprawdę zasnąłem koło piątej. A i tak przebudziłem się, gdy Liam przyniósł
nam koc.
Vanilla
wyglądała strasznie słodko i niewinnie, gdy spała. Przyglądałem się jej co
jakiś czas i doszedłem do wniosku, że gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że jest
typową dziewczyną. No ale. Pozory mylą, rzecz jasna. Typowa dziewczyna nie
jeździ traktorem.
- YEAH!!! GOOOL!!
Wrzaski Nialla i
Liama wyrwały mnie z rozmyślań. Rzeczywiście, Anglia nareszcie (ku radości
chłopaków) wygrywała z Kostaryką 1:0. Skakali, wrzeszczeli i biegali jak jakieś
dwa popaprańce. Wywróciłem oczami. Też się cieszyłem, ale jakoś nie chciało mi
się od nich dołączać. Prawe całkowicie nieprzespana noc chyba zaczynała dawać
się we znaki.
Wydaje mi się,
że tylko ja usłyszałem to dziwne charchanie w okolicach drzwi. Na początku
pomyślałem, że tylko mi się wydaje, ale nie. Kolejne chrząknięcie i dobrze
znana nam osóbka weszła do salonu z niemrawym uśmiechem na twarzy.
- Cześć – tak, tego zdecydowanie nie można było nazwać mówieniem.
Charczała jak stary parowóz.
- Taylor? – zdziwił się Harry. – Co ci się stało?
- Mam chrypkę – wzruszyła ramionami, siadając obok mnie
na kanapie. Nawet Niam zaprzestał swojej głupawki, przyglądając się blondynce
badawczo.
- Ładnie się załatwiłaś, kochana – parsknąłem cichym
śmiechem, ale widząc jej morderczy wzrok, urwałem.
- To wcale nie jest śmieszne – wychrypiała. – Szczęście,
że nie muszę od razu wracać i kontynuować trasy… jak ja bym tak śpiewała?
- Eee tam, puściliby z playbacku i po problemie – Niall machnął
ręką. Tay popukała się w czoło.
- Jakim cudem nabawiłaś się takiej chrypy? – spytał Zayn.
- Nie wiem – kaszlnęła. – To pewnie przez to wczorajsze
śpiewanie. Wiecie, wypiłam trochę wódki i ten…
- Swift, powiem ci, że można cię pomylić z motocyklem –
do salonu weszła Vanly i podała przyjaciółce jakiś kubek. – Herbata z miodem –
wyjaśniła, dostrzegając mój pytający wzrok. Kiwnąłem głową. – Miód jest dobry
na gardło.
- Tylko żeby jej nie zemdliło… - odezwał się Niall.
- Ty to się lepiej przymknij…
***
*mój własny tekst :D musiałam, Aniu c':
wiecie, jak to jest cierpieć na totalny brak weny? ja się przekonałam. i powiem wam, że to wcale nie jest przyjemne. starałam się, próbowałam napisać cokolwiek, co nadawałoby się do opublikowania na blogu, ale za ciorta nie mogłam. wena sobie poszła i wróciła dopiero kilka dni temu. na szczęście wróciła.
dlatego duże przepraszam za termin tego rozdziału, przepraszam za jakość rozdziału i przepraszam za jego długość. jest totalnie do dupy i ja o tym wiem, ale na brak weny nic nie potrafię poradzić.
mam nadzieję, że następny będzie szybciej, że będzie dłużysz i lepszy, bo ten nie podoba mi się kompletnie.
jestem zszokowana rosnącą liczbą wyświetleń. z całego serduszka dziękuję za tą piękna liczbę 3180 <3 jesteście kochani xx
ale martwi mnie liczba komentarzy... jest tyle wyświetleń, ośmiu obserwatorów, a pod rozdziałami jest tylko 4 - 5 komentarzy (bo moje się nie liczą!). jest mi bardzo smutno z tego powodu. i boję się, że niedługo będę musiała wprowadzić zasadę "ileś tam komentarzy = nowy rozdział". naprawdę nie chcę tego robić, bo to jest perfidny szantaż, ale chyba będę zmuszona.
no cóż, KOMENTUJCIE, a ja się z wami żegnam :)
do następnego pyszczki, kocham was xo
całuskii <3
muminek.
Love it xx.
OdpowiedzUsuńPattyTommo <3
Pfryfyfyf...
OdpowiedzUsuńJa komentuję...
Pomysł Jasia Fasoli ;P Ciekawa jestem jak wyglądała ściana. Czyżby tak, jak Zayn? A Harry i Niall, to nie jest dobre połączenie - zwłaszcza z kanapką ;) I gratuluje pamięci Harold...
"- Co dzisiaj na obiad? – spytał Nialler, poprawiając się na fotelu.
- Jedzenie – odparła beznamiętnie i zniknęła w kuchni".
Jego pytania też kipią inteligencją...
Lou się zakochuje fifarafa ;pp
"Swift, powiem ci, że można cię pomylić z motocyklem"; "Typowa dziewczyna nie jeździ traktorem". - to mnie rozwaliła :DD
PS. Skąd ja to znam? Kilku obserwatorów, a komentują 3 - 4 osoby i kilka, które nie obserwują... Ale cieszę się, że ktoś w ogóle zerka na moje wypociny i - pewnie nie beda tego czytali, no ale - MAM NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! I z całego serca im za to dziękuję :) I ciesze się jak głupia z tych 3 - 4 komentarzy :D
Pozdrawiam xx
Sophie
try-trust-him.blogspot,com
Witam.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger ; )
Więcej informacji znajdziesz na: http://niewierne-uczucia.blogspot.com/
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńosz ty w mordę... ja... ja... jak ja mam niby teraz napisać komentarz.?! xx. po takim rozdziale.?! no chyba sobie żarty stroisz xx.
OdpowiedzUsuńpo prostu... ahahahahahahahaha xx. skręca mnie ze śmiechu xx. perspektywa Harry'ego... o matko xx. cud, miód i maliny po prostu xx. to, jak mu się śrubki rozpieprzyły po całej szopie... nie mogłam ze śmiechu xx.
a potem to malowanie, różowy Zayn... nie mogę usiedzieć na krześle, no nie mogę xx. to komedia jest, czysta komedia. i zdecydowanie I LOVE IT.! ;p.
więc nie rozumiem czemu mi tu mędzisz, że jest źle, co.? bo jest FANTASTYCZNIE xx. trochę mało Lou i Vanly, ale za to Harry nadrabia. a ja Harry'ego nigdy nie odmawiam xx.
jak już pewnie zauważyłaś, rozdział szalenie mi się podoba xx. tylko... Taylor... w jednym domu z Harrym... to mi się nie widzi, wybacz. ale cóż, zazdrość nie wybiera xx. poza tym reszta rozdziału nadrabia, więc nadal jest świetnie xx.
ohhh, jak ja chciałabym pisać jak Ty...
no dobra, koniec moich durnot. sorry, że tak późno, ale upał źle mi działa na mózg. jeszcze na dodatek pszczoły mnie zaatakowały i mam tak spuchniętą rękę, że to przechodzi ludzkie pojęcie... ale nic, ja nie narzekam xx.
to ten... z niecierpliwością czekam na dalszy rozdział xx.
buziaki xx.
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
http://zostaw-moje-sznurowki.blogspot.com/
Jejku hahahahahaa. Masz talent do pisania. Spadłam z łóżka czytając ten rozdział. Hhahahahahah :'"")
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykację! Ale widzisz przez początek jakoś przebrnęłaś... a dalej se sama rade dałaś i wyszło ci G.E.N.I.A.L.N.I.E.!!!!!!!! Czekam na kolejny! Tylko nie napisz czegoś w stylu " Poczułam smak koła w moich ustach! Wyplułam oponę z buzi!" Hahahha... Ty wiesz o co chodzi!
OdpowiedzUsuńKarlax
gdzie tam genialne, coś ty ćpała dziewczyno... woda z jeziora ci zaszkodziła, pewnie sie nałykałaś jak debil xD hahahahhahahahahahahahah będę linijka po linijce kopiować "POCZUŁAM SMAK KOŁA W MOICH USTACH - FUJ - POWIEDZIAŁAM, PO CZYM SPLUNĘŁAM I WYJĘŁAM OPONĘ Z BUZI" hahahahahhahahahah xddto by było dobre!
Usuńcałuskii <3
muminek.
Właśnie nominowałam Cię do THE VERSATILE BLOGGER AWARD na http://total-heart-attack.blogspot.com/. Jeśli masz ochotę, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Twój blog do The Versatile Blogger Award :) Więcej informacji na blogu :
OdpowiedzUsuńhttp://willyoumakemesmile.blogspot.co.uk
przepraszam Was dziewczyny, ale zwyczajnie nie chce mi sie w to bawić. naprawdę doceniam, to wielkie wyróżnienie, ale ja nawet nie czytam tylu blogów, żeby je nominować. dlatego wielgachne DZIĘKUUUUUJĘ, ale raczej nie będę brać udziału xo
Usuńcałuskii <3
muminek.
Cześć, chciałabym polecić mojego bloga wraz z kilkoma innymi.
OdpowiedzUsuńhttp://odzyskacnadzieje.blogspot.com/
Dopiero zaczynam, cieszyłabym się jakbyś przeczytała i skomentowała. Mile widziana jest krytyka, jeśli coś Ci się nie podoba to pisz śmiało.
Blog mojej siostry:
http://niewierne-uczucia.blogspot.com/
A tu drugi, ale nie jej:
http://second-chance-fan-fiction.blogspot.com/