środa, 16 października 2013

14. “Po prostu pogadaj”


- Ej, ładnie pachniesz.
- C-co? – podniosłem zdezorientowany wzrok na Nialla, podejrzanie szczerzącego się do mnie. Włożyłem zakładkę w książkę i zamknąłem ją, wzdychając ciężko. – Coś ty ćpał?
- Ja? Nic – wzruszył wesoło ramionami. – Po prostu wcześniej było mi zimno, więc wziąłem sobie twoją bluzę i stwierdziłem, że ładnie pachniesz – wyjaśnił.
- Niall, dziecko drogie, dzisiaj jest ponad trzydzieści stopni w cieniu, latasz po mieszkaniu w samych gaciach... – pokręciłem głową z politowaniem. – A tak serio, to gdzie znalazłeś nalewkę? – posłałem mu badawcze spojrzenie. Czknął głośno.
- W tym dużym barku… - mruknął niewyraźnie. – Dobra była. Chyba ją wujek Albert robił.
- Horan… - jęknąłem, przysuwając się bliżej i objąłem go ramieniem. – Chłopie, co się dzieje?
- Wszystko się pieprzy – schował twarz w dłoniach. No to już wszystko jasne… - Chciałbym z nią porozmawiać, wyjaśnić jej wszystko, tylko… tylko ja nie wiem, co mam jej wyjaśniać. Nie mam zielonego pojęcia, co do niej czuję. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo byłem rozdarty, kiedy ona tak otwarcie flirtowała z Liamem? – Dobrze, że nie znasz finału… - Miałeś kiedyś wrażenie, że jesteś piątym kołem u wozu? Ja właśnie tak się czułem. Może i byłem troszkę pijany… no dobra, tak bardzo troszkę – poprawił się, napotykając moje wiele mówiące spojrzenie – ale doskonale wszystko pamiętam… Najgorsze jest w tym wszystkim to, że całkowicie gubię się w uczuciach – jęknął cicho i kilka łez spłynęło po jego rumianych policzkach. Starłem je delikatnym ruchem ręki i przytuliłem go do siebie.
   Horan od zawsze był wrażliwym chłopakiem. Na niektóre sytuacje reagował… bardziej emocjonalnie, niż inni. Łatwo było go doprowadzić do płaczu. A już na pewno, jeśli chodziło o sprawy sercowe. Nigdy nie miał szczęścia do kobiet. Myślę, że jego problem tkwił w tym, że za mocno się angażował w każdy ze związków. Dziewczyny zostawiały go ze złamanym sercem, a biedak nie wiedział co robić. Zakochiwał się zdecydowanie zbyt szybko.
- Po prostu z nią pogadaj – pogłaskałem go pocieszającym gestem po ramieniu. Przewrócił oczami.
- Po prostu pogadaj… - powtórzył smętnie. – Jakbym umiał, to już dawno bym to zrobił…
- Umiesz. Tylko, że jesteś tchórzem –stwierdziłem.
- Masz absolutną rację, ale co ja z tym zrobię? – spytał, spoglądając na mnie niepewnie. Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią.
- Just be fearless.

 
- Jezu, co wy mi robicie z tymi włosami? – jęknęłam, gdy Becky kolejny raz szarpnęła zdecydowanie za mocno.
- Czeszemy – mruknęła skupiona Carol, przekładając sobie w palcach kępkę moich kudłów. Jestem ciekawa, czy to będzie się dało kiedyś rozplątać…
- Ja naprawdę nie wątpię w wasze fryzjerskie talenty, ale na miłość Boską, trochę delikatniej! Ał! Właśnie o tym mówię! – wrzasnęłam zirytowana, na co Gomez parsknęła cichym śmiechem. – Jesteś okrutna – powiedziałam z goryczą, kątem oka patrząc na brunetkę.
- Wiem – wzruszyła ramionami. – Nic nowego, Vanilla mi to mówi cały czas.
- O właśnie, potem musimy pójść tam do nich – szturchnęłam Carol w ramię. – Poznasz chłopaków i tą debilkę.
- Dobrze, że cię teraz nie słyszy – szepnęła Becky. – Zarobiłabyś widłami, jak nic. Albo co by tam pod ręką miała… ta dziewczyna jest nieobliczalna…
- I właśnie dlatego pasuje do Louisa! – ożywiłam się natychmiast, czując, że schodzimy na temat sercowych rozterek przyjaciół. Przy okazji, chciałam poruszyć również inną kwestię… – Nie rozumiem, dlaczego oni się tak nie lubią. Albo udają, że się nie lubią – dodałam, marszcząc brwi.
- Taylor, po pierwsze, to są dwa, wybuchowe charaktery…
- …przeciwieństwa się przyciągają przecież! – oburzona przerwałam początek wypowiedzi Becky. – No wiesz, plus i minus…
- Nie chodziło mi o przeciwieństwa… Oboje są uparci i wredni, szczerzy do bólu, zacięci do szpiku kości. Myślę, że między innymi dlatego się nie dogadują. Bo są tacy sami, ale nie umieją się do tego przyznać. Takie jest moje zdanie na ten temat – brunetka wzruszyła ramionami.
- Im więcej o nich mówicie, tym bardziej chcę ich poznać – powiedziała Carol. – Wydają się ciekawą parą.
- Nie parą. Parą – poprawiłam ją, kreśląc cudzysłów w powietrzu.
- Rozumiem… - ruda pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ile mają lat?
- Louis w tym roku kończy dwadzieścia dwa, a Vanilla w marcu skończyła dziewiętnaście.
- Trzy lata różnicy to niedużo, zwłaszcza, gdy to facet jest starszy – Carol sięgnęła po grzebień i zaczęła mi coś na głowie usilnie czesać. Bałam się, co one mi z moimi biednymi włosami zrobią. Obie są z rodziny Gomezów, więc wszystko jest możliwe… - Z waszych opowieści wynika, że powinnam zacząć im kibicować.
- Nie tylko im… - mruknęłam cicho. – Becky, co tam u Nialla? – uśmiechnęłam się promiennie do lusterka. W odpowiedzi pokazała mi język. – No co?
- To… nie jest takie proste, jak myślicie, że jest  – westchnęła ciężko, rozplątując jakiś supeł, który wcześniej zrobiła. Aż się wzdrygnęłam na myśl, że tego może być więcej.
- Więc nam wyjaśnij, ja chętnie posłucham, bo nie jestem w temacie – odezwała się Carol.
- Ona kocha Nialla, ale zdradziła go z Liamem! – krzyknęłam, zanim Becky zdążyła zatkać mi usta ręką i przywalić szczotką w łeb.
- Po pierwsze: ja go nie kocham. A po drugie, to jak mogłam go zdradzić, skoro nawet nie jesteśmy razem? – fuknęła. – Ja… ja nie wiem, co ja do niego czuję. A Liam… to był jednorazowy wyskok, byłam pijana, nie wiedziałam, co robię…
- Tak, jasne… - przewróciłam oczami. – Nie wiedziałaś co robisz, ale specjalnie podlazłaś z Payne’m prosto pod nos Horana… widziałam przecież – westchnęłam. – Zresztą, z opowieści Vanly wynika, że została wykorzystana jako przedmiot obiektu zazdrości, cokolwiek to sformułowanie oznacza.
- To wcale nie tak… - brunetka pokręciła głową zrezygnowana. – Nie wiem, co strzeliło Niallowi do łba… to moja wina, że ją pocałował?
- Tak, twoja! –  podniosłam głos, mając już kompletnie dosyć jej durnowatych tłumaczeń i wymówek. – Co ty do niego czujesz w ogóle, co? Bo jak na razie to swoją postawą prezentujesz zimną kłodę, która bawi się uczuciami biednego chłopaka.
- Zimną kłodę? – Carol parsknęła śmiechem.
- Tak, zimną kłodę – burknęłam, krzyżując ręce na piersiach.
- Mój problem polega na tym, że nie wiem, co do niego czuję – powiedziała Becky.
- Po prostu z nim pogadaj… - wzruszyłam ramionami.
- Po prostu pogadaj… łatwo ci mówić – mruknęła z zażenowaniem.
- Bardzo.
- No ale co mam mu niby powiedzieć? – spytała, marszcząc brwi.
- No nie wiem… na przykład coś w stylu Przepraszam, że jestem taka wredna w stosunku do ciebie, jeśli mnie kochasz to sorki, bo ja ciebie nie, zostańmy przyjaciółmi, ok?
- Tego mu na pewno nie powiem – pokręciła głową.
- Dlaczego? – Carol spojrzała na nią pytająco.
- Bo ja… bo po pierwsze, to on mnie na pewno nie kocha, a po drugie…
- Gówno prawda – wcięłam jej się w zdanie.
- Zamknij się i daj mi dokończyć – warknęła w moją stronę, na co przewróciłam oczami. – Po drugie, ja sama nie wiem, kim chcę być dla niego. Nie mam zielonego pojęcia, co do niego czuję, ani jak to sprawdzić. To nie jest takie kurna proste…
- Powtarzasz się – zauważyła Carol. Pokiwałam głową. – Nie ruszaj się, Taylor…
- Dziewczyny no, co ja mam zrobić? – jęknęła Gomez, teatralnie tupiąc nogą.
- Porozmawiać z nim – ruda odłożyła grzebień no łóżko. – Szczerze i bez świadków. I to jak najszybciej.


   Zajęta dziabaniem drewna, przysłuchiwałam się wrzaskom Zayna i Harry’ego, którzy na podwórku bawili się w berka (tak, w berka… jak dzieci). Brałam z kupki węgla, wymieszanego z drzewem na opał największe kawałki, które potem lądowały pod siekierą. Westchnęłam głośno, wsuwając na ręce brudne rękawiczki i zaczęłam przerzucać podziabane patyki na górkę pod ścianą.
- Może pomóc?
   Podniosłam się gwałtownie, nie będąc przygotowana na czyjąś obecność w pomieszczeniu. Zamrugałam kilkakrotnie i zmarszczyłam brwi, lecz po chwili uśmiechnęłam się lekko.
- Jakbyś mógł – wzruszyłam ramionami.
- Więc co mam robić, szefie? – zapytał Liam, stając obok mnie.
- Układaj to drewno na tamtej kupce, tak jak ja zaczęłam.
   Dokładnie zademonstrowałam mu, co i jak. Podczas, gdy on wykonywał swoją (chociaż, właściwie to moją) robotę, ja ponownie usiadłam na stołeczku przy pieńku i zajęłam się dziabaniem większych kawałków drzewa. Po jakimś czasie postanowiłam przerwać ciszę, która ciążyła mi niemiłosiernie odkąd se klapnęłam.
- To ten… - podrapałam się po głowie – z Niallem i Becky już… wszystko git?
- A co miałoby być nie git? – podniósł na mnie wzrok znad kupki drewna. Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Nie udawaj głupiego, wszyscy widzieli – mruknęłam.
- Co?! – Liam był w tym momencie autentycznie przerażony. – Co widzieli?
   Po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę, że źle sformułowałam swoją wypowiedź. On myślał, że my widzieliśmy… ekhm. Zaśmiałam się cicho.
- Nie chodziło mi o to… tego nikt nie widział – parsknęłam.
- Ale ty wiesz… - na jego twarzy malowało się zdezorientowanie sytuacją i moją wiedzą. – Skąd wiesz?
- Becky mi powiedziała – wzruszyłam ramionami. – Louis też wie.
- A ten skąd?
- Podsłuchał. Przy okazji się wyglebił, to było fajne akurat – wzruszyłam ramionami. – Becky mówiła, że wszystko sobie wyjaśniliście… po twojej minie sądzę, że chyba jednak nie do końca – zerknęłam na twarz Liama, który wyglądał, jakby zaraz miał bełtnąć. – Czyżby problemy sercowe?
- Tak jakby…
- Niech zgadnę, nie wiesz, co do niej czujesz, ale podejrzewasz, że to miłość, tylko że widzisz, iż ona ewidentnie woli Nialla, jesteś rozdarty, nie wiesz co masz robić – rzuciłam gdzieś za siebie wszystkie drewienka, które trzymałam i otrzepałam ręce.
- Ty jesteś jakimś pieprzonym prorokiem, czy jak? – mruknął markotnie. Zaśmiałam się krótko.
- Może po prostu znam się na ludziach. Co zamierasz zrobić z tym faktem?
- A co miałbym?
- Po prostu z nią pogadaj.
- Po prosu pogadaj… - burknął. – Powiedziałem jej przecież, że to wszystko nic dla mnie nie znaczyło…
- A znaczyło? – zmarszczyłam brwi.
- Jakbym wiedział, to bym ci powiedział. Ale nie wiem, więc nie mogę – westchnął.
- …czyli ta wasza rozmowa wcale nie była taka szczera, jakby się mogło wydawać – stwierdziłam, siadając z powrotem na taborecie. – Jesteście dziwni z tymi swoimi uczuciami – skrzywiłam się.
- Spójrz ty lepiej na siebie i Louisa…
- Ale ja go przecież nie kocham, więc o co chodzi? To jest zupełnie inny temat…
- Wcale nie – zaprzeczył gwałtownie. Nawe zbyt gwałtownie, bo kawałek drewna, który miał w dłoni, wyślizgnął mu się spomiędzy palców, obierając za cel lotu moją głowę. Niestety, mój refleks tym razem nie spisał się najlepiej, więc po sekundzie poczułam przeszywający ból w okolicach prawej brwi.
- O Jezusie! – Liam podbiegł do mnie z prędkością światła. – Nic ci nie jest?
- Chyba żyję – mruknęłam, delikatnie przejeżdżając opuszkiem palca wskazującego po pulsującym miejscu, by po chwili spostrzec, że na palcu jest krew. Fajniee, nie ma co… - Najwidoczniej rozciąłeś mi łuk brwiowy, czy jak to tam, ale żadnych zmian mózgowych nie dostrzegam. Na razie.
- Musimy ci to opatrzyć – Payne pomógł mi wstać, chociaż równie dobrze mogłabym to zrobić sama. Grzecznie powlokłam się za nim do domu, rzucając jeszcze Ta rozmowa jeszcze nie jest skończona….
***
 
JUST SORRY FOR THIS SHIT.

3 komentarze:

  1. ooooo. ruda ;d. ja mam słabość do rudych ludzi :). i pomimo kiepskiego doboru imienia, ta nowa bohaterka mi się podoba :).
    a poza tym... wow. niezły trójkącik się tu zbudował, nie ma co xx. ale mimo całej mojej sympatii do Liasia... niech się lepiej w to nie wtrąca. jakoś mi w tym wszystkim nie pasuję. Becky i on... niekoniecznie. za to Nialler... jestem na tak :). więc niech w końcu pogadają. i niech on się weźmie w garść przed Liasiem :).
    i wiesz co.? mało Vanly i Lou.! zdecydowanie... no co to ma być.? ja tu liczyłam na kolejny mega pocałunek, a tu co.? jakieś dialogi. następnym razem więcej gorących scen xx.
    no i ja jak to ja... więcej Hazzy proszę. najlepiej niekompletnie ubranego xx. bo coś cienko z nim w tym rozdziale... :).
    ale żeby nie było, rozdział ciekawy... mam nadzieję, że sytuacja szybko się wyjaśni xx.
    nie karz czekać mi aż tyle czasu xx.
    buziaki xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. "zimną kłodę" DLACZEGO JA SIĘ CAŁY CZAS Z TEGO RYJĘ, WAT?
    No ale cóż tu powiedzieć..
    Hmmm...
    THIS IS NOT SZIT MUMINGU
    Ale brakuje mi tu jakieś akcji z Vanouis.. (czy jak to tam się zwie cholera jasna, odmieniać nie umiem ;-;) ROZUMIEM ŻE TO NADROBISZ, ŻE BĘDZIE AKCJYJKA, NOW KISS, PRZYŁAPANIE, SCENKI DO ZRZYGANIA TĘCZĄ I TE SPRAWY
    A więc widzę że się zrozumiałyśmy
    czekam na to mój debilgu
    NO I POPRAW KOŃCÓWKĘ, BO JA WIEM ŻE VAN JEST W 45637645669% PEWNA ŻE GO KOCHA.
    TAK.
    WIĘC.
    CZEKAM.

    P.S. Nie fochaj się juuuż, czy ja naprawdę jestem aż tak strasznym człowiekiem? ;__;
    Kc xx

    http://various-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie uważam, żeby to był shit i nie zgadzam się w żadnym wypadku! Wybacz, że dopiero teraz Cię odwiedzam, ale jakoś wcześniej nie miałam czasu i właśnie zaczęłam nadrabiac blogowe zaległości :)

    Ogólnie zdziwiłam się jak zobaczyłam postac Liama. Oczywiście pozytywnie zdziwiłam, bo to taka miła odmiana po tych wszystkich Harrych i Zaynach :D Rzadko w jakimkolwiek ff odnajdzie się ten uroczy młodzieniec, więc już jakaś oryginalność u Ciebie jest, tym bardziej, że on tu nie gra roli kolegi kolegi kolegi, osoby mijanej na ulicy, czy kelnera w barze, a ma dość mocną pozycję :D

    Kolejnym plusem jest to, że szanujesz język polski i nie robisz ortografów ani innych błędów, które zazwyczaj gdy wchodzę na blogi wypalają mi oczy żywym ogniem xD Kocham Cię za to <3

    Czekam na nowy rozdział i zapraszam na nowości do mnie ;) xxx
    http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń