niedziela, 3 listopada 2013

15. “ Nowy dywanik podłogowy”


   Godzina osiemnasta jest przeważnie porą, kiedy mogę w spokoju oddać się słodkiemu nic nie robieniu. Najczęściej przed osiemnastą kończę wszystkie rzeczy, jakie miałam do zrobienia po południu, więc do godziny dziewiętnastej mam pełny luz. Potem muszę oczywiście pójść nakarmić zwierzęta, zamknąć bramę, zaparkować traktor i takie tam… czasami też jadę na skup, bo wieczorami są mniejsze kolejki i nie stoję tyle czasu.
   Wracając do godziny osiemnastej: aktualnie siedziałam sobie po turecku na fotelu w salonie i czytałam książkę. Louis parę razy przyłaził i przyglądał się mi, jako osobie obłąkanej umysłowo, która czyta książkę (co dla niego jest zajęciem naprawdę nieludzkim). Starałam się ignorować jego obecność i skupić na Ani z Zielonego Wzgórza, ale było to trochę trudne, zważając na to, że cały czas dziamolił i machał mi rękami przed oczami. Serio, ja go kiedyś wezmę i wrzucę do rzeki. Bez żadnych wyrzutów sumienia, z wyraźną satysfakcją będę patrzeć, jak mój najukochańszy przyjaciel (czujecie ten sarkazm?) robi efektowne bul bul.
   Kiedy już definitywnie się go pozbyłam (spokojnie, to jeszcze nie zabójstwo), czyli dosłownie mówiąc, wykopałam go za drzwi, chwyciłam w dłoń garść orzeszków z miski i na nowo zagłębiłam się w lekturze. Może to i nie jest książka dla osób w moim wieku, ale bardzo ją lubię i często do niej wracam. Uprzedzając pytanie: tak, Tomlinson się czepiał.
   Po jakichś czterdziestu czterech stronach (po około piętnastu minutach) drzwi wejściowe otworzyły się z głośnym hukiem i jakieś rozwrzeszczane towarzystwo wlazło mi do chałupy. Po głosach stwierdziłam, że to prawdopodobnie damskie towarzystwo, a dokładnie trzyosobowe. Nie myliłam się, bowiem chwilę potem, w progu salonu stanęła Becky, Taylor i jakaś nieznana mi rudowłosa.
- Ognisko robimy, ludzie!
   Brunetka uśmiechnęła się entuzjastycznie (czyli tak, jak zawsze). W myślach policzyłam do trzech. Kroki na schodach. Sylwetka Stylesa, zderzająca się z futryną drzwi. Horan, wpadający na jego plecy. No i efekt końcowy, czyli nowy dywanik podłogowy Narry.
- Czy ktoś mówił coś o ognisku? – Zayn zbiegł po schodach, no i oczywiście wywalił się na nowy dywanik podłogowy.
- KANAPKA! – entuzjastyczny wrzask Louisa, towarzyszył zawodzeniu Harry’ego, czyli dolnej części nowego dywaniku podłogowego.
- O Jezusie – Taylor przejechała sobie ręką po twarzy.
- To było do przewidzenia – mruknęła Becky, kręcąc głową z politowaniem. – Carol, poznaj chłopaków…
- Czekajcie, jeszcze ja! – ten, kto kiedykolwiek sądził, że Liam jest najrozsądniejszym członkiem zespołu One Direction, od zawsze żył w podłym kłamstwie. Payne zjechał po poręczy schodów i z hukiem wylądował na zwłokach Tomlinsona.
- Złaźcie ze mnie, do cholery! Nie jesteście piórkami! – wrzeszczał zgnieciony Harry, próbując w jakiś sposób zrzucić to bydło z siebie. Udało się. Posypali się jak domek z kart, każdy w inną stronę.
- Ty z nimi mieszkasz, tak? – owa Carol zwróciła się do mnie. Pokiwałam głową. – Sądzę, że powinnaś zwrócić się do sądu o odszkodowanie…
- No wreszcie jedna mądra – westchnęłam, podając jej rękę, którą od razu uścisnęła. – Vanilla Spencer.
- Caroline Sommers, miło poznać – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie miło. – Jestem siostrą cioteczną Becky, jak coś…
- Serio? – wybałuszyłam oczy na te dwie. – Niepodobne wcale, co nie TayTay?
- No… i poziom IQ inny zupełnie… - blondynka kiwnęła głową.
- Oczywiście. Caroline ma zdecydowanie większy… - stwierdziłam i dostałam w łeb. – Coś mówiłaś o ognisku, Gomez… – zerknęłam na chłopaków, którzy zdążyli już pozbierać się z podłogi i przywitać z rudą. Przeniosłam wzrok z powrotem na Becky, oczekując odpowiedzi.
- Tak… pomyślałyśmy z dziewczynami, że jest ciepło, więc moglibyśmy zrobić ognisko… Taylor przyniosła kiełbaski – krasnal wyszczerzył się, zachęcająco ruszając brwiami, a Swift pomachała mi przed oczami czterema paczkami kiełbasy. Wcześniej nawet nie zauważyłam, że ma je w ręce…
- CHŁOPAKI! Ogarnijcie downa, bo sprawa jest – posłałam karcące spojrzenie każdemu z osobna, zakładając ręce na piersi.
- Zamieniamy się w słuch – Harry zasalutował.
- Robimy ognisko?
- Kiedy? – Niall zmarszczył brwi.
- Teraz – Tay wzruszyła ramionami.
- Ok! Mnie pasuje – posypała się lawina mnie też, wobec tego całą dziewiątką rozpoczęliśmy przygotowania do ogniska. Co tym razem?


- Gałęzie… gałęzie, gdzie tu są gałęzie?
- Hm… no zastanówmy się… wszędzie? – odparłem sarkastycznie, gestem rąk pokazując przestrzeń wokół nas, dosłownie obsypaną gałęziami różnego rodzaju, długości, szerokości, grubości i gatunku.
- Zayn, chodziło mi o te właściwe gałęzie – Niall sprostował swoją wcześniejszą wypowiedź.
- Horan, jak Boga kocham, wszystkie są takie same! – jęknąłem, schylając się po kolejnego patyka. – Nie stój tu jak kołek, tylko mi pomóż. Kazali nam szybko przynieść, bo już rozpalają…
- No jak ja nie wiem, które mam brać no!
- Jakiekolwiek, matko…
   Horan to naprawdę problematyczne stworzenie. Podczas, gdy ja miałem już całe wiadro gałęzi, on trzymał w ręce jednego badyla i przyglądał mu się zaciekle. Z taką podejrzliwością w oczach, jakby go miał zaraz zeżreć. Więc po prostu mu go zabrałem.
- Rusz dupę, Nialler – mruknąłem, skupiając całą swoją uwagę (a przynajmniej jej część, bo reszta ganiała za Horanem po lesie) na tym, żeby nie wysypać gałęzi, albo żeby się nie wywalić gdzieś po drodze na podwórek.
   Dotarliśmy szczęśliwie. O dziwo, ani ja, ani Horan się nie wyglebiliśmy. Cud!
- Masz – podałem Liamowi gałęzie i wytarłem ręce o bluzkę blondyna. Nie zauważył, co za frajer.
   Louis i Li szybko rozpalili ognisko. W czasie, gdy my podsycaliśmy płomień, Carol i Becky przyszły z prowiantem. Chwilę potem pojawili się jeszcze Harry i Vanilla. Swoją drogą, pierwszy raz wzięła go ze sobą dobrowolnie do stodoły. Tym razem obiecał, że naprawdę będzie się starał jej pomagać, a nie przeszkadzać. No i chyba dotrzymał słowa, bo Vanly nie wykazywała żadnych oznak zdenerwowania.
   Carol zaczęła sprawnie nabijać kiełbasę na te takie metalowe, ostre pręty (naprawdę ostre, nie pytajcie skąd wiem). Niall nalewał sok jabłkowy do kubeczków i uwaga, uwaga: nie rozlał ani kropelki! Vanilla pobiegła do tego swojego pilnie strzeżonego ogrodu, mówiąc, że zaraz wróci. No i wróciła. Po jakichś dwóch minutach, z gitarą w dłoni.
- Nie wiedziałem, że umiesz grać – zmarszczyłem brwi.
- Wy jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiecie – zaśmiała się. – Na banjo też, ale TayTay tak myśli, że w ogóle nie myśli, więc nie wzięła…
- Spadaj, słyszałam to! – rzuciła Taylor, podnosząc wzrok znad swojej kiełbaski, którą aktualnie przypiekała nad ogniem.
- Miałaś to słyszeć – Vanly wzruszyła ramionami. – Nie dotykać – posłała wszystkim uważne spojrzenie, po czym ostrożnie położyła gitarę na jednym z pieńków, przytaszczonych tutaj przez nią i Hazzę.
   Zdecydowałem się usiąść na pieńku obok instrumentu, żeby lepiej się mu przyjrzeć. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to kilka jakichś niestarannych napisów. Po chwili skojarzyłem, że wszystkie są nabazgrane pismem Taylor. Cztery jej autografy jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Pochyliłem się lekko, aby móc odczytać napisy.

 
„26.11.2006

Mój pierwszy koncert! Życz mi szczęścia Vanly x

And when you think Tim McGraw, I hope you think my favorite song…

Taylor x”

 
“22.04.2009

Fearless Tour! Obym nie wywaliła się na scenie…

Because these things will change.

Taylor x”

 
“08.02.2011

Speak Now World Tour… Mam nadzieję, że twój kopniak na szczęście podziałał x

I go back to December all the time.

Taylor x”

 
“12.03.2013

Red Tour! Mam pozdrowić Eda?

Wind In my hair, I was there, I remember it all too well.

Taylor x”

 
- Ładne mam pismo, nie? – usłyszałem śmiech Swift gdzieś nad swoją głową.
- Piękne – pokręciłem głową z rozbawieniem. – Zawsze to robisz? – kiwnąłem głową w stronę gitary. Przytaknęła.
- Taka nasza tradycja. Podpisuję się jej przed każdą trasą, a ona może zobaczyć to dopiero, kiedy już wyjadę – wytłumaczyła.
- To gitara Vanilli? – zainteresowałem się.
- Tak. Często gramy razem – uśmiechnęła się i zajęła sprawdzaniem, czy jej kiełbaska się już upiekła.
- Idź po swoją gitarę, to nam zagracie! – ożywiłem się natychmiast, uznając swój pomysł za genialny.
   Dziewczyna przewróciła oczami, ale posłusznie podniosła się z miejsca, położyła swoją kiełbasę na talerzyku i biegiem ruszyła – jak mniemam – do swojego domu.
   Tym czasem ja leniwie chwyciłem za koniec kija Tay, na drugi jego koniec nabiłem pierwszą lepszą kiełbaskę i podszedłem bliżej ogniska, by zacząć ją piec. Już po jakichś dwóch minutach znudziło mi się trzymanie kijka cały czas w powietrzu, więc bez jakiegokolwiek głębszego namysłu oparłem go o kawałek drewna tak, że kiełbaska dyndała sobie spokojnie w płomieniu. Zadowolony ze swojej kreatywności, okrążyłem ognisko, by usiąść obok Harry’ego.
- Co tam?
- Stary, od czasu naszej ostatniej rozmowy niewiele się zmieniło – spojrzał na mnie spod grzywki (nie podpiął jej! Ha!).
- No wiem, chciałem jakoś zagadać – machnąłem ręką.
- Czy tobie też jest tak gorąco jak mi? – spytał po dłuższej chwili milczenia.
- Na pewno nie aż tak gorąco jak tobie, bo ty, gdy patrzysz na tą rudą, to aż skwierczysz- zaśmiałem się i dostałem kuksańca w bok. – Dobra, dobra, już idę – wstałem, wyciągając przed siebie ręce w obronnym geście.
- Komuś się chyba jara kiełbaska – odwróciłem głowę w stronę Vanly, która palcem pokazywała… no, zgadnijcie, czyją kiełbaskę. Tak, oczywiście, że moją.
   Rzuciłem się pędem do kija. Szybko podniosłem go z pieńka i zająłem się stwierdzaniem, w jak bardzo opłakanym stanie jest moja kolacja. I stwierdziłem, że bardzo. Bo kiełbaska nie była brązowa, choć według wstępnych hipotez właśnie tak miała wyglądać, a czarna, przypominająca trochę węgiel. Wobec tego ubłagałem jakoś Vanillę, żeby upiekła mi kiełbaskę. Nie chciałem ryzykować kolejnej zmarnowanej porcji…


- Wróciłam! – sapnęłam po wyhamowaniu pięć centymetrów od Zayna. Uważając przy tym na gitarę, oczywiście.
- To ty gdzieś byłaś w ogóle? – zdziwił się Spencer. Przewróciłam oczami.
- Fajnie, jestem tak niewidzialna, że nawet nie zauważasz, kiedy mnie nie ma – prychnęłam, posyłając blondynce gburowate spojrzenie. Ta jedynie uśmiechnęła się szeroko i pokazała mi język.
- No to dawajcie – Louis spojrzał wymownie na nasze gitary. Kiwnęłam głową, siadając obok Vanilli na pieńku.
- Co gramy? – zapytałam, chwytając swoją gitarę w dłoń. Moja towarzyszka uczyniła to samo ze swoją.
- Coś znanego – rzuciła, by po chwili delikatnie szarpnąć za struny. Zaczęła grać dobrze znaną mi melodię, do której szybko się dołączyłam. Louis pierwszy załapał.
- Well you done done me and you bet I felt it,I tried to be chill but you're so hot that I melted – Tommo zaśpiewał początkowe wersy, zaczynając zabawnie podrygiwać w rytm muzyki.
- I fell right through the cracks, now I'm trying to get back – następnie dołączyła się Vanilla, puszczając mi oczko.
- Before the cool done run out, I'll be giving it my bestest, and nothing's gonna stop me but divine intervention – Niall uśmiechnął się wesoło.
- I reckon it's again my turn, to win some or learn some – Becky nieśmiało włączyła się w śpiew.
- But I won't hesitate no more, no more, it cannot wait, I'm yours – tym razem wszyscy, ze śmiechem zaintonowaliśmy kolejne wersy.
- Well open up your mind and see like me, open up your plans and damn you're free. Look into your heart and you'll find love, love, love, love... – nadszedł czas na moje solo.
- Listen to the music of the moment people dance and sing, we're just one big family – Harry podniósł się z miejsca i zaczął tańczyć (to chyba był taniec, trudno powiedzieć).
- And it's our God-forsaken right to be loved, loved, loved, loved, loved... – tym razem Carol popisała się głosem (całkiem niezłym, zresztą).
- So, I won't hesitate no more, no more, it cannot wait, I'm sure – Zayn bez namysłu dołączył do Hazzy.
- There's no need to complicate, our time is short, this is our fate, I'm yours – Liam bujał się na pieńku do rytmu. I – uprzedzając wszelkie pytania – oczywiście, że z niego spadł. Wylądował dupą pięć centymetrów od ogniska.
   Resztę piosenki prześpiewaliśmy wspólnie. Było przy tym dużo śmiechu. Każdy jakoś się wykazał, no i oczywiście popisał się głosem. I wreszcie wszyscy szczęśliwi. Poprosimy więcej takich wieczorów…

***
siemsoooon!
wreszcie napisałam to gówno. udało mi się, jeeej!
jestem ciekawa, jak Wam się kochani podoba... dlateeeego
dlatego dlatego mam prośbę.
taką wieeeeelką
 
WSZYSCY, KTÓRZY TO CZYTAJĄ, NIECH ZOSTAWIĄ KOMENTARZ POD TYM ROZDZIAŁEM.
NIE MUSI BYĆ JAKIŚ WYBITNIE DŁUGI CZY COŚ, WYSTARCZY JEDNO "SUPER" "FAJNE" ALBO NA PRZYKŁAD "CO ZA ŻAL" LUUB "JEDNO WIELKIE GUNWO"
ROZUMIECIE, NIE? C:
chcę zobaczyć, ile Was jest x
 
no fięc stosujcie się do mojej prośby, a ja tym czasem spadam spaaać
dobranoc Wam, do następnego! x
Wasz mumineg.
 

11 komentarzy:

  1. stosując się do prośby: wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę cię poinformować, że twój blog został nominowany do Liebster Blog Award na moim blogu: http://best-song-ever-story.blogspot.com/

    I super rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne
    Piękne
    Wspaniałe
    Cudowne
    Kocham
    I jeszcze więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne
    Piękne
    Wspaniałe
    Cudowne
    Kocham
    I jeszcze więcej

    OdpowiedzUsuń
  5. po tym rozdziale mam jedną myśl...
    HAZZ I RUDA.! :).
    podoba mnie się to :).
    no... nie żądaj nic więcej, bo jestem po dwóch artykułach i analizie... no i przed zajęciami z Kępą... napiszę coś więcej, gdy mi z głowy wywieje ta ruda z Hazzą :).
    skwierczy, hah :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czemu, ale ta scena ze śpiewaniem wydała mi się taka... no po prostu słodka :D :3

    Fajnie, że nie zapominasz o czytających i nie trzeba czekać na nowości 48030209 lat xD Wybacz, ale jakoś dzisiaj nie mam weny do pisania komentarzy, tylko tak po prostu, daję znać o sobie, że jestem, żyję, czytam i w ogóle ^^

    Buziaki, trzymaj się xxx :)
    http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo fajny. Jednak wolę jak jest więcej Valouisa????( nie wiem jak to się pisze) :D Pozdrawiam: Aśka ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały, wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, niesamowity, pomysłowy, superowy, idealny, znakomity,wspaniały,doskonały,rewelacyjny,wybitny,wyśmienity, wyborny,przedni.:) Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy raz jestem na twoim blogu i muszę uznać ,że on jest cudowny!
    Sama fabułu jest inna niż wszystkie! - To mi się podoba !
    Ciekawi mnie kiedy Louis i Vicky się zejdą ! A co będzie gdy oni będą musieli wyjechać ?
    Czekam na następny rozdział !
    Pozdrawiam , Natalia xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pierwszy raz na twoim blogu i historia tak mnie wciągła, że przeczytałam w 1 dzień wszystko.
    Jeśli chodzi o nią to jest naprawdę wspaniała, super, najlepsza.
    Podoba mi się to, że wreszcie jest ktoś kto tak jak ja lubi 1D i Taylor <3
    Z tego co widzę to wszystkim dałaś parę oprócz Liama, mam nadzieję, że to sie zmieni i fajnie by było jakby to była Tay :D
    Pozdrawiam i życzę weny
    Zuz xx

    OdpowiedzUsuń